Info
Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Czerwiec1 - 4
- 2013, Maj1 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 4
- 2012, Listopad1 - 6
- 2012, Wrzesień2 - 8
- 2012, Sierpień2 - 7
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec6 - 13
- 2012, Maj10 - 43
- 2012, Kwiecień9 - 44
- 2012, Marzec7 - 57
- 2011, Październik2 - 12
- 2011, Wrzesień4 - 25
- 2011, Sierpień7 - 44
- 2011, Lipiec11 - 46
- 2011, Czerwiec12 - 86
- 2011, Maj11 - 99
- 2011, Kwiecień12 - 108
- 2011, Marzec14 - 116
- 2011, Luty5 - 29
- 2011, Styczeń5 - 35
- 2010, Październik2 - 10
- 2010, Wrzesień2 - 4
- 2010, Sierpień4 - 10
- 2010, Lipiec14 - 58
- 2010, Czerwiec13 - 23
- 2010, Maj13 - 3
- 2010, Kwiecień7 - 2
Dane wyjazdu:
48.21 km
12.68 km teren
02:21 h
20.51 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 554 kcal
Rower:Author
zwiedzannie ościennego powiatu
Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 1
Dziś pierwszy dzień urlopu. Aura wprost wymarzona do rowerowych wojaży, czasu wolnego sporo jakże takich warunków nie wykorzystać.Przypominam sobie o mapce Powiatu Oleskiego, która zakupiłam zimną, i która przeleżała na półce aż do dziś. Przeglądam stronice i po chwili mam już zaplanowaną trasę na dziś.
Po godzinie 13 wyjeżdżam na zwiedzanie ościennego powiatu. Przez Marki dostaję się do Wierzbia, gdzie po krótkiej chwili na krajówce skręcam w polną drogę. Jedzie się bardzo przyjemnie, nawet wiaterek nie przeszkadza a wręcz sprawia radość ochłodą.
Na końcu owej, polnej drogi dopada mnie sfora piesków, przed która jednak udaje mi się jakoś umknąć. Chwilę później po wyjeździe na szlak spotykam drugiego psa, tym razem cztery razy większego niż poprzednie. Przy bliższym spotkaniu zastanawiam się, kto jest bardziej przestraszony ja czy to bydlę. Na ratunek jednak przychodzi gospodarz, który przekonuje mnie, że psina niegroźna. Spokojnie więc ruszam dalej.
Po dotarciu na Stawy Ożarowskie robię sobie krótki przystanek, co by odreagować niedawne przeżycia :)
Kasztanowy żółty szlak© fotoaparatka
Na stawach niestety nie widać jeszcze życia
Jeden z ożarowskich stawów© fotoaparatka
Ruszam dalej zgodnie z oznakowaniem szlaku, którym docieram do punktu czerpania wody. Urokliwe to miejsca i jak udało mi się dostrzec porządnie zarybione.
ożarowski punkt czerapania wody© fotoaparatka
Wracam na główny trakt, którym pedałuję sobie do wsi Kowale. Bardzo przyjemna to trasa, raz przed rowerem wyskakuje sarna raz zajączek.
Przemierzam wieś i dostaję się do Praszki, chwilkę krajówką po czy wjeżdżam na ścieżkę rowerową. Dojeżdżam do centrum i przystaje w parku przy kościele Wniebowzięcia NMP.
Kościół Wniebowzięcia NMP w Praszce© fotoaparatka
Kościół zbudowany w stylu neobarokowym pochodzi z lat 1872-1874. Powstał na miejscu drewnianego kościoła.
Ruszam dalej. Przy wyjeździe na główną drogę przypinam sobie o drewnianej kapliczce. Ruszam więc w kierunku Gorzowa Śląskiego, by po chwili skręcić na Krzyżanowice. Jedzie się dobrze, także myślę czy by ta trasa nie popedałować dalej. Po dojeździe jednak do kapliczki zmieniam zdanie.
drewniana kapliczka w Krzyżanowicach© fotoaparatka
Panowie drogowcy właśnie remontują pokonany przeze mnie odcinek, co sprawia, że moje koła całe oblepione są drobnymi kamyczkami. Nie mam ochoty mierzyć się z lepiąca warstwą asfaltu.
Wracam do Praszki, z której wyjeżdżam tzw. gańską drogą. Dojeżdżam do Rozterku, gdzie skręcam na Skotnicę. Po drodze robiąc jednak przystanek przy rzece Wyderce.
Wyderka w Rozterku© fotoaparatka
Tu tez wypijam ostatnie krople wody z bidonu, a że gorąca nie zaspokaja to mojego pragnienia.
Przez Skotnicę, Kuźniczkę, Kużnicę z nadzieją w oczach wypatruję jakiegoś spożywczaka. Usługi brukarskie owszem są ale spożywczaka jak nie było tak nie ma. W końcu docieram do Łazów a tam już w oddali widać Rudniki, gdzie z pewnością znajdę wodę.
Radość moja ogromna, gdy w końcu parkuję rower przy małym markecie. Kupuję wodę i batona i idę na chwilę spocząć w rudnickim parku. Potrzebna mi była ta chwila zregenerowanie sił.
Czas w końcu wracać do domu. Nie che mi się już kombinować, więc potulnie krajówką pedałuję do Kałuż
Kategoria sam na sam