Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)
Więcej o mnie. GG: 7918088

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fotoaparatka.bikestats.pl
[url=http://zaliczgmine.pl/users/view/332][img]http://zaliczgmine.pl/img/buttons/button-332-black.png[/img][/url]


Darmowe fotoblogi
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:255.56 km (w terenie 42.57 km; 16.66%)
Czas w ruchu:12:10
Średnia prędkość:21.00 km/h
Maksymalna prędkość:39.50 km/h
Suma kalorii:942 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:42.59 km i 2h 01m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
26.47 km 10.15 km teren
01:26 h 18.47 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

miał byc rajd a skończyliśmy w Mileniówce

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 1

Jakaś zwariowana ta sobota.... i przez to wariactwo brakuje czasu na dojazd do Wielunia, więc trzeba zrezygnować klubowego rajdu. Co niekoniecznie mi się podoba, bo nie ma co gadać nastawiłam się. Tak słonecznego dnia nie można jednak odpuścić rowerowi. Zdzwaniam się z Krzyśkiem i około 18.30 ruszamy jednośladami w kierunku Warty. Ja mam ochotę odwiedzi ZHP, jednak mój towarzysz ma zgoła odmienne plany. W poszukiwaniu konsensusu dojeżdżamy do mostu w Załęczu, gdzie kawałek za nim robimy sobie przystanek w towarzystwie gadatliwej krówki.





Chcąc pokazać bydlęciu kto tu rządzi, zdobywam rower Krzyśka ;)



Czas ruszać dalej, gdyż mojego towarzysza dopada pragnienie. obieramy cel Mileniówka.
Nie chcąc wracać, tą samą trasą postanawiam popedałowac, przez las. Skręcamy w teren i po chwili jesteśmy w Dolinie Objawiania. Chwila na uzupełnienie bidonów...







... Ruszamy dalej ja przodem Krzysiek za mną. W pewnym momencie dostrzegam, że mój towarzysz znikł. Krzyczę, wołam i nic. Zmuszona jestem się wrócić. Jak się okazuje zamiast skupić się na drodze Krzysiek dopada jagody i błądzi, a we mnie się gotuje :D
Chwila na uspokojenie i dalej drogą nad torami docieramy do przejazdu, dalej do krajówki, którą prze3cinami i teraz już bezpośrednio do Mileniówki. Zamawiamy coś do picia i rozmawiamy, rozmawiamy .... udaje się nawet ustalić pewne kwestie dotyczące weselicha :D
W końcu jednak przychodzi czas na pożegnanie się z ranczem i trzeba wracać do domu.
Wracamy lasem, jedziemy sobie spokojnie gdy nagle za zakrętu wyskakuje nam rozpędzone auto. Hamulce, przerażenie i strach... na szczęście nic nikomu się nie staje, jednak niewiele brakło. Niektórzy chyba uważają, że jak już jadą lasem to żadne zasady ich nie obowiązują .... brak słów, żeby takich ludzi określić.
Po tym incydencie pedałujemy już prosto do domu.
Kategoria W towarzystwie


Dane wyjazdu:
40.91 km 7.32 km teren
01:47 h 22.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

kiedy inni wolą samochód, ja wybieram rower

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 4

Piątek.... nareszcie na świat spogląda wszędobylskie słońce. Wymarzona pogoda na rower, a że od środy posiadam zaproszenie na odpustową kawę do Krzyworzeki, postanawiam to wykorzystać na rowerowo.
Po powrocie z pracy, dogaduje się z rodzicami, którzy jednak postanawiają wybrać samochód, przez chwilę tłumacząc, że powinnam jechać z nimi. Na nic jednak zdają się tłumaczenia... wybieram rower i już.
Zanim jeszcze reszta rodzinki wsiada do auta, ja zaprzęgam rower i ruszam. Przez las szutrówką na Marki i tam dalej asfaltem do Wierzbia. Wyjazd na krajówkę, z której jednak po kilku minutach skręcam w boczną drogę.
Mijam zabytkowy kościół i dalej już pod góreczkę pedałuję do Ożarowa, po drodze jednak robiąc krótki postój.

widok na Kocilew © fotoaparatka


Łyczek wody i mogę pedałowa dalej. Przez Ożarów przemykam jak burza... w końcu kończy się górka i zaczyna zjazd :) Na końcu wioski skręcam, zgodnie z zielonym szlakiem, gdzie znów trzeba przyłożyć się do pedałowania.
Nagrodą za trud włożony jest jednak niesamowity widok, jaki roztacza się ze wzniesienia. Staję by zachować ten widok na dłużej, i w ten słyszę za mną głos klaksonu, obracam się i widzę rozbawioną rodzinkę. :)
no i pojechali © fotoaparatka


No cóż co zmotoryzowane, to szybsze ;) Ruszam dalej już bezpośrednio do Krzyworzeki, gdzie dostaję upragnioną kawę i ciasto. Po drodze mijam jeszcze dość długą kolejkę , która jak się później okazuje stała za fantami z loterii.
Z tej tez przyczyny, mojej babci przybyła w gospodarstwie jedna perlicza.

W końcu przychodzi czas na pożegnania i ruszam w drogę powrotną. Z racji, iż nienawidzę wracać tą samą trasą wybieram opcje przez Gaszyn.
Po chwilowym pobycie na bocznych dróżkach, czas powtórnie stawić czoła krajówce, którą docieram do Gaszyna. Tam skręcam na rowerowy szlak i już boczkiem docieram do Grębienia. Tu chwilowy dylemat, gdzie dalej.... Wybór pada na przejazd przez wioskę i powrót dobrze znaną mi 45, z której kiedy tylko nadarza się okazja skręcam w las i dalej prosto do domu .

Oj coś kiepsko mi poszło pedałowanie w czerwcu... a tu tu trzeba budowa formę, bo pod koniec lipca szykuje się kilkudniowy rajd. Trzeba pogoni śpiocha i częściej pedałować do pracy ;)
Kategoria sam na sam


Dane wyjazdu:
35.59 km 0.00 km teren
01:29 h 23.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

DiZP czyli jak poradzić sobie z brakiem samochodu

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 3

I stało się tak jak wczoraj zostało powiedziane, czyli powtórka z rozrywki. Autko wciąż czeka na dostawę części, więc do pracy dostaję się moim jednośladem :) Podobnie jak wczoraj krajówką , z tą małą różnicą, że dziś temperatura bardzo sprzyjająca porannemu pedałowaniu.

Po około 45 minutach jestem w Wieluniu, gdzie czas pożegnać na cały dzień rower i przyodziać codzienność.

Przed godziną 19 udaje mi się opuścić mury przychodni. Mogę wreszcie przebrać się w rowerowe ciuszki i ruszyć w drogę do domu.
Mimo zmęczenia po całym, dniu, jedzie się świetnie.... w końcu nic tak nie odpręża jak rower.
Tempo całkiem, całkiem tym bardziej, że wiatr plecy, a na horyzoncie zaczyna się złowieszczo chmurzyć.
Za Dzietrznikami na łące moim oczom ukazuje się niespotykany widok. Bociany postanowiły chyba urządzić sobie jakiś sejmik. Doliczam się około trzydziestu sztuk. Ech jak ja żałuję w takich momentach, że nie mam ze sobą aparatu.
Po około 38 minutach parkuję na podwórku.

Dane wyjazdu:
35.53 km 0.00 km teren
01:36 h 22.21 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

DiZP czyli skleroza nie boli, ale trzeba się przy niej nakombinować

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Po wczorajszym rajdzie, dzisiejsze posadzenie tyłka na siodełku okazuje się bolesnym doznaniem, ale nie ma wyjścia, auto zastrajkowało, a jakoś do pracy trzeba się dostać.
Pobudka dziś okazuje się wyjątkowo ciężka w realizacji i tak po kolejnym pięciominutowym drzemaniu, od ryku budzika, udaje mi się postawić jedną nogę na podłodze. Dalej już jakoś leci... ubieranko, śniadanko i w drogę.
Nieboskłon wydaje się zachmurzony i jakoś tak zdradziecko zerka na ziemię. Nie wiadomo czy będzie z tego deszcz, czy słońce. Nie ma co ryzykować, trzeba ograniczyć postoje do minimum. Tradycyjnie krajówką, bo o tak wczesnej porze nie mam najmniejszej ochoty na kombinowanie.
Po 45 minutach jestem w Wieluniu. Parkuje rower, dobieram się do zamykania i co.... okazuje się, że moja skleroza posuwa się do przodu... zapominam kombinacji cyfr, która otwiera kłódkę :( Po 15 minutach, załamuję ręce... nie ma szans... nie przypomnę sobie. Na szczęście znajduje się alternatywa, aby przechować rowerek bezpiecznie.... Mogę spokojnie zacząć pracę.

Przed wieczorkiem w końcu udaje mi się opuścić mury przychodni. Skwar z nieba leje się niesamowity, a na dodatek powrót pod wiatr. Wszystko to sprawia, że już za Wieluniem mam dosyć pedałowania. Oj zapomniałam już jak to jest latem na rowerku:) Nie ma jednak wyjścia do domu trzeba wrócić, więc popycham pedały raz wolniej raz szybciej, aż w końcu udaje mi się dotrzeć do domu. Zmęczona ale szczęśliwa, że mogę odetchnąć od tej duchoty.
A jutro powtórka z rozrywki....

Dane wyjazdu:
81.97 km 25.10 km teren
04:06 h 19.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 942 kcal
Rower:Author

kolejny rajd z jeżem w tle

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 5

Kolejny rajd z cyklu z WFKR.... opis i zdjęcia po uporaniu się z problemami technicznymi, póki co odsyłam do Ferbika

Dane wyjazdu:
35.09 km 0.00 km teren
01:46 h 19.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

po odbiór programu

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Opis i zdjęcia w późniejszym terminie