Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)
Więcej o mnie. GG: 7918088

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fotoaparatka.bikestats.pl
[url=http://zaliczgmine.pl/users/view/332][img]http://zaliczgmine.pl/img/buttons/button-332-black.png[/img][/url]


Darmowe fotoblogi
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:370.58 km (w terenie 95.74 km; 25.84%)
Czas w ruchu:19:03
Średnia prędkość:18.66 km/h
Maksymalna prędkość:47.50 km/h
Suma kalorii:3532 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:41.18 km i 2h 22m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
49.16 km 0.00 km teren
03:03 h 16.12 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

wietrzne rozpoczęcie sezonu

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 6

Piękna słoneczna niedziela.... Niedziela otwierająca oficjalnie sezon rowerowy Forumowego Klubu Rowerowego. Zbiórka godz. 10 pod Kauflandem.
Z powodu braku czasu z rana, nie mogę pozwolić sobie na popedałowanie do Wielunia. Pakuję wiec rower do czerwonego chrząszcza i na miejsce stawiam się samochodem.
Jestem pierwsza, lecz po chwili zjawiają się pierwsi rowerzyści, którzy pomagają mi wypakować rowerek i poskładać go do kupy ;) Czekamy jeszcze na resztę składu. korzystając z dobrodziejstw Marketu, po czy ruszamy przed siebie.
Pierwsza cześć trasy, podobna do wczorajszej kierujemy się na Staw, gdzie zbieramy ostatniego członka dzisiejszej ekipy.
Mijamy wiatraki i przez Stawek, Gromadzice po ciężkiej walce z wiatrem docieramy do Czarnożył, gdzie robimy chwilowy przystanek przy sklepie.
Z Czarnożył kierujemy się na Leniszki, gdzie skręcamy w leśny trakt. Poszukujemy punktu czerpania wody, jednak po krótkim błądzeniu postanawiamy zatrzymać się przy pozostawionych na poboczu betonowych rurach.
bo nie to jak spocząć na rurze © fotoaparatka

spoczynek na rurze © fotoaparatka


Po spożyciu rzeczy zakupionych w Czarnożyłach ruszamy dalej, by chwilę później odnaleźć poszukiwany zbiornik wodny.
poszukiwany punkt czerpania wody © fotoaparatka


I tak sobie pedałujemy przez leśne dukty, zapominając na chwilę o wietrze przemykającym przez jego górne partie.
na mosteczku © fotoaparatka


leśna rzeczka © fotoaparatka


W końcu jednak przychodzi pożegnać się z leśnymi, zacisznymi terenami i stawić czoła żywiołowi. Po tym co widzimy na polach dalsza cześć trasy nie wygląda zachęcająco. Nie ma jednak wyjścia trzeba jechać dalej.
Dzielnie radzimy sobie z podmuchami i ziarenkami piasku, które fundują nam darmowy peeling :)
Przy kolejnym spożywczaku robimy sobie przystanek, aby odetchną choć na chwilę od otaczającej nas aury. Co niektórzy zawiązują nawet znajomości z tamtejszą pod sklepową społecznością ;)
Bardzo dobrze nam się siedzi, jednak trzeba w końcu ruszyć dalej i znów pod wiatr. Każdy radzi sobie jak może...
zmagania z wiatrem częśc pierwsza © fotoaparatka

zmagania z wiatrem już na rowerze © fotoaparatka

zmagania z wiatrem pozytywne zakończenie © fotoaparatka


I przy kolejnym, krótkim postoju zjawiają się wszyscy

w oczekiwaniu na końcówkę peletonu © fotoaparatka


Pędzimy dalej na zmagania z podmuchami. Pedałujemy przez Wiktorów, gdzie mijamy drewniany kościółek. Udaje mi się na chwilę przystaną i pstryknąć zdjęcie.

Kościółek w Wiktorowie © fotoaparatka


Po wyjeździe z wioski i skręceniu na Łagiewniki, znów spotykamy się z wiatrem twarzą w twarz. Pedałowanie idzie bardzo powoli, każdy już chyba w duchu przeklina wiatr, jednak każdy dzielnie walczy do końca.
zagania z wiatrem część druga © fotoaparatka

i podczas gdy część już odpoczywa
odpoczynek w rowie 2 © fotoaparatka

druga cześć dzielnie stawia czoła oporowi wiatru
pomocna dłoń © fotoaparatka

pod wiatr na dwa rowery © fotoaparatka

Po chwili docierają wszyscy....
odpoczynek w rowie _1 © fotoaparatka


można ruszać dalej tym razem do Łagiewnik, gdzie spragnieni napadamy na kolejny spożywczak.
Po zregenerowaniu sił wsiadamy na rowery i przez Raczyn, polną drogą docieramy do Wielunia. Przez uliczki, których nazw nie zapamiętałam docieramy do Sieradzkiej i dalej przez Kaliską do centrum i na Popiełuszki, gdzie każdy rozjeżdża się już w swoją stronę.
Pod Kaufland towarzyszy mi jeszcze Ferbik, który pomaga mi spakować rower do auta i mogę wraca do domu.
Nie ma co inauguracja sezonu dała nam trochę popalić, ale myślę, że nikogo to nie zniechęciło do dalszych rowerowych rajdów.
Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
60.84 km 6.23 km teren
03:14 h 18.82 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 707 kcal
Rower:Author

po klubową koszulkę

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 3

Nadszedł wreszcie rowerowy weekend. Pogoda wymarzona słońce, ciepło czego chcieć więcej. Wyprowadzam rower, smaruje spieczone wczorajszym słońcem ręce kremem z filtrem i ruszam. Dzisiejszy kierunek Wieluń, a potem się zobaczy.

Mijam kawałek krajówki lasem, co by nie pchać się pod pierwszą górkę. Wyjeżdżam po Dzietrznikami i dalej już główną drogą do Wielunia. Wiaterek wieje w plecy więc osiągam niesowite tempo. Nawet górki mi nie straszne.
Pierwszy przystanek robię sobie na Nowym Świecie, gdzie przepięknie kwitną drzewa.
sad w Nowym Świecie © fotoaparatka


Ruszam dalej, tym razem już prosto do Wielunia gdzie czeka na mnie Ferbik z klubową forumową koszulką.
nowy nabytek_klubowa koszulka ;) © fotoaparatka


Przebieram koszulkę i dalej już w towarzystwie, zdając się na Ferbika ruszamy w stronę Kauflandu, gdzie dalej chwilę 8 i skręcamy na Staw. Po drodze odwiedzamy jeszcze jednego forumowicza, by wręczyć mu koszulkę, po czym ruszamy na wiatraki.

witraczki raz jeszcze © fotoaparatka


ferma wiatrakowa © fotoaparatka


Robimy sobie chwilę przerwy na jedzonko i picie.

fotoaparatka na słupku © fotoaparatka


gaszenie pragnienia © fotoaparatka


Po czym ruszamy w drogę powrotną do Wielunia przez Biniądzice, gdzie odwiedzamy jeszcze panią sołtys;) Po minięciu zrujnowanej cukrowni wracamy koło Kauflandu i dalej w kierunku Rudy, pod którą opuszcza mnie mój towarzysz.
Dalej już jestem skazana na siebie. Wjeżdżam na ścieżkę rowerową, która prowadzi mnie do końca wsi i na rozjeździe skręcam na Toporów.
W Mierzycach robię sobie kolejny, krótki przystanek w lesie aby dać odetchnąć moim spieczonym ramionom.

chwila wytchnienia od słońca © fotoaparatka


Z Mierzyc na Jajczaki, Łaszew, Bieniec Mały, gdzie zjeżdżam w wąwóz do Kępowizny skąd przez Kałuże Kolonie dostaję się do domu. Ręce pieką mnie niemiłosiernie a tu jeszcze jutro czeka mnie oficjalne otwarcie sezonu ;)

Dane wyjazdu:
48.21 km 12.68 km teren
02:21 h 20.51 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 554 kcal
Rower:Author

zwiedzannie ościennego powiatu

Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 1

Dziś pierwszy dzień urlopu. Aura wprost wymarzona do rowerowych wojaży, czasu wolnego sporo jakże takich warunków nie wykorzystać.
Przypominam sobie o mapce Powiatu Oleskiego, która zakupiłam zimną, i która przeleżała na półce aż do dziś. Przeglądam stronice i po chwili mam już zaplanowaną trasę na dziś.

Po godzinie 13 wyjeżdżam na zwiedzanie ościennego powiatu. Przez Marki dostaję się do Wierzbia, gdzie po krótkiej chwili na krajówce skręcam w polną drogę. Jedzie się bardzo przyjemnie, nawet wiaterek nie przeszkadza a wręcz sprawia radość ochłodą.
Na końcu owej, polnej drogi dopada mnie sfora piesków, przed która jednak udaje mi się jakoś umknąć. Chwilę później po wyjeździe na szlak spotykam drugiego psa, tym razem cztery razy większego niż poprzednie. Przy bliższym spotkaniu zastanawiam się, kto jest bardziej przestraszony ja czy to bydlę. Na ratunek jednak przychodzi gospodarz, który przekonuje mnie, że psina niegroźna. Spokojnie więc ruszam dalej.
Po dotarciu na Stawy Ożarowskie robię sobie krótki przystanek, co by odreagować niedawne przeżycia :)
Kasztanowy żółty szlak © fotoaparatka


Na stawach niestety nie widać jeszcze życia

Jeden z ożarowskich stawów © fotoaparatka


Ruszam dalej zgodnie z oznakowaniem szlaku, którym docieram do punktu czerpania wody. Urokliwe to miejsca i jak udało mi się dostrzec porządnie zarybione.

ożarowski punkt czerapania wody © fotoaparatka


Wracam na główny trakt, którym pedałuję sobie do wsi Kowale. Bardzo przyjemna to trasa, raz przed rowerem wyskakuje sarna raz zajączek.
Przemierzam wieś i dostaję się do Praszki, chwilkę krajówką po czy wjeżdżam na ścieżkę rowerową. Dojeżdżam do centrum i przystaje w parku przy kościele Wniebowzięcia NMP.
Kościół Wniebowzięcia NMP w Praszce © fotoaparatka

Kościół zbudowany w stylu neobarokowym pochodzi z lat 1872-1874. Powstał na miejscu drewnianego kościoła.

Ruszam dalej. Przy wyjeździe na główną drogę przypinam sobie o drewnianej kapliczce. Ruszam więc w kierunku Gorzowa Śląskiego, by po chwili skręcić na Krzyżanowice. Jedzie się dobrze, także myślę czy by ta trasa nie popedałować dalej. Po dojeździe jednak do kapliczki zmieniam zdanie.
drewniana kapliczka w Krzyżanowicach © fotoaparatka


Panowie drogowcy właśnie remontują pokonany przeze mnie odcinek, co sprawia, że moje koła całe oblepione są drobnymi kamyczkami. Nie mam ochoty mierzyć się z lepiąca warstwą asfaltu.
Wracam do Praszki, z której wyjeżdżam tzw. gańską drogą. Dojeżdżam do Rozterku, gdzie skręcam na Skotnicę. Po drodze robiąc jednak przystanek przy rzece Wyderce.
Wyderka w Rozterku © fotoaparatka

Tu tez wypijam ostatnie krople wody z bidonu, a że gorąca nie zaspokaja to mojego pragnienia.
Przez Skotnicę, Kuźniczkę, Kużnicę z nadzieją w oczach wypatruję jakiegoś spożywczaka. Usługi brukarskie owszem są ale spożywczaka jak nie było tak nie ma. W końcu docieram do Łazów a tam już w oddali widać Rudniki, gdzie z pewnością znajdę wodę.
Radość moja ogromna, gdy w końcu parkuję rower przy małym markecie. Kupuję wodę i batona i idę na chwilę spocząć w rudnickim parku. Potrzebna mi była ta chwila zregenerowanie sił.
Czas w końcu wracać do domu. Nie che mi się już kombinować, więc potulnie krajówką pedałuję do Kałuż
Kategoria sam na sam


Dane wyjazdu:
46.18 km 4.36 km teren
02:19 h 19.93 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 541 kcal
Rower:Author

plan oszczędności czas zacząć czyli do i z pracy rowerem

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 4

Po wczorajszym niezrealizowanym planie, dziś z małymi oporami wstaję zgodnie z nawoływaniem budzika. Ubieram się w rowerowe, pakuje plecak i zaczynam plan oszczędnościowy. Zostawiam czerwonego chrząszcza w domu a do pracy zaciągam rower.
Droga do Wielunia tradycyjnie, tak jak w ubiegłym roku, krajówką nr 43. Na szczęście po 5 rano nie ma na niej dużego ruchu, a mijające ciężarówki zachowują bezpieczną odległość :D
Pedałowanie idzie mi dość szybko, co prawda mam lekkie zadyszki przy podjazdach ale co tam jak za chwilę można odetchnąć na zjazdach:) Po 43 minutach jestem już przy drzwiach przychodni.
Teraz tylko zaparkować Authorka, przebrać się w cywilne ubranie i można zacząć pracę, która dzisiaj jakoś nadzwyczaj się dłuży.
Koło godziny 13 udaje się jednak pożegnać ostatniego pacjenta w poradni i można zacząć szykować się na powrót rowerkiem do domu.
Opuszczam przychodnię i przez ulicę Zieloną, następnie Szpitalną opuszczam miasto kierując się na Gaszyn.
Już na początku przestaje mi się podobać. Wiatr, którego rano praktycznie nie było, teraz wieje mi prosto w twarz spowalniając mnie do żółwiego tempa. Do tego ciężarówy, które tym razem nie zważają na moją obecność na drodze, doprowadzają mnie do białej gorączki. Jakież jest moje szczęście kiedy w końcu mogę zjechać w boczną drogę prowadzącą do drewnianego kościółka.
Kościółek w Gaszynie przód © fotoaparatka

Kościółek w Gaszynie tył © fotoaparatka


Po krótkiej chwili spędzonej przy sakralnym zabytku ruszam dalej, znów wyjeżdżając na krajówkę. I tak psiocząc pod nosem na wiatr i samochody docieram do Kadłuba gdzie, robię kolejny przystanek przy następnym drewnianym kościółku.
Kościółek w Kadłubie przód © fotoaparatka

koścółek w Kadłubie bok © fotoaparatka


Ruszam dalej, tym razem chwile tylko pedałuję krajówką, po czym skręcam zgodnie z oznakowaniem szlaku na boczną spokojną drogę. Widoczki jakie ukazują mi się po wyjechaniu z wioski zapierają dech ...
widoczki w Kadłubie © fotoaparatka

wiosenne widoczki © fotoaparatka


Udaje mi się nawet dostrzec ptaka kołującego nad polami ...
kołowanie nad polami © fotoaparatka


Boczną drogą docieram do Popowic, gdzie czeka na mnie kolejny z serii drewnianych kościółków w stylu wieluńskim.
Kościółek w Popowicach © fotoaparatka


Opuszczam plac kościelny i ruszam dalej bocznym szlakiem do Józefki, gdzie skręcam w kierunku nieszczęsnej krajówki. Główną drogą dostaję się do Wierzbie, gdzie zbaczam w kierunku Marek i dalej już lasem do domu.
Posilam się obiadem i znów wsiadam na rower tym razem załadowana książkami do biblioteki. Oddaje przeczytane, pożyczam nowe i wracam do domu, gdzie daje już mojemu rowerowi wolne:)

Dane wyjazdu:
33.47 km 23.21 km teren
01:40 h 20.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 389 kcal
Rower:Author

raz chmury, raz słońce

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 4

Budzę się dziś bladym świtem z myślą, że w końcu popedałuje rowerem do pracy a tu mży i wieje... ze smętną miną kładę się dalej do łóżka a do pracy jadę czerwonym chrząszczem.

Po powrocie do domu komputer zabiera mi dużą część wolnego popołudnia, w końcu jednak mówię dość tego. Przebieram się w rowerowe i w trasę.
Przez Kałuże Kol. do Załęcza, gdzie skręcam w stronę mostu i dalej na Bukowce.
Żółty leśny szlak © fotoaparatka

Wjeżdżam w las, gdzie dalej żółtym szlakiem docieram do Żabiego Stawu. To co spotykam na szlaku nie nastraja mnie zachęcająco. Ostatnia wycinka drzew zostawiła po sobie niemiłe atrakcje na trasie.
Koniec końców docieram w końcu do stawu, gdzie jeszcze załapuje się na godowa zawołania kumaków. Niesamowite, hipnotyzujące odgłosy dochodzą znad toni wody. Niestety nie udało mi się ich zarejestrować :(
żabi staw w pochmurny dzień © fotoaparatka


Krótki postój i ruszam w drogę powrotną, niestety tą samą trasą. Jednak dla jej urozmaicenia przystaje to tu to tam.
wąwóz do bułej wsi Jarzębie © fotoaparatka


Nie omieszkam również zawitać na starorzecze Wronią Wodę, gdzie zastaje mnie słoneczne niebo.
starorzecze Wronia Woda © fotoaparatka


Kiedy mam już wracać do roweru w oddali dostrzegam białą plamkę, po chwili owa plamka zamienia się łabędzia.
łabędź w oddali © fotoaparatka


Ptak wydaje się nie przejmować moją obecnością, a więc mogę przyjrzeć mu się bliżej.
bliższe spotkanie z łabędziem © fotoaparatka


Ruszam dalej przez Bukowce dostaję się znów do Załęcza Wielkiego, po wyjeździe z którego modyfikuję troszkę powrót. Postanawiam wracać przez Dolinę Objawienia, gdzie zatrzymuje się na chwilę by zaczerpnąć wody do bidonu.
Chwilę później ruszam dalej lasem, drogą nad torami, gdzie o mało co nie wpadają na mnie dwie sarny.
Przejeżdżam przez tory kolejowe i po dotarciu do krajówki przecinam ją, by dotrzeć do szutrówki, którą wracam do domu.

Dane wyjazdu:
15.02 km 11.20 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

pogadać

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 2

Nie będę się rozpisywać. Weekend zdominowały inne sprawy, rower zszedł na drugi plan. W sobotę z Krzyśkiem znaleźliśmy jednak chwilkę na krótką wycieczkę. Obwodnica Marek do wioski, gdzie zrobiliśmy przystanek w Mileniówce na śląskie picie i do domciu

po śląsku © fotoaparatka
Kategoria W towarzystwie


Dane wyjazdu:
50.34 km 20.32 km teren
02:39 h 19.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 574 kcal
Rower:Author

poszukiwania zguby...

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 5

Kolejny nierowerowy weekend sprawia, że brak roweru doskwiera mi coraz bardziej. Z niepokojem obserwuje pogodowe prognozy, które ostatnio nie nastrajają pozytywnie do pedałowania. Dziś jednak mówię dość stagnacji i po powrocie z pracy przebieram się w rowerowe i wio przed siebie.

Już na samym początku okazuje się, że nie będzie łatwo. Pierwsze kilka kilometrów pod wiatr daje mi się we znaki, jednak żaden wiatr nie jest dziś w stanie mnie zatrzymać.
Po skręcie w kierunku Kępowizny robi się już przyjemniej co sprawia, iż droga do Bieńca mija mi bardzo szybko. Kiedy już dostaję się do wioski kieruję się na Bieniec Mały i Łaszew, gdzie skręcam zgodnie z oznakowaniem szlaku w szutrową drogę do Przywozu. Po drodze jednak zatrzymuję się przy rzece gdzie już powoli przebija się wiosenny klimat.
Warta w Przywozie © fotoaparatka


Ruszam dalej, jednak nie trwa to długo ponieważ świeża zieleń zatrzymuje mnie jeszcze w jednym miejscu przy szlaku.
Przwóz przy brzegu Warty © fotoaparatka


Mijam bokiem kurhany i po dostaniu się do Przywozu, ruszam w kierunku mostu sprawdzić pewną rzecz. Po przeszukaniu brzegu, wsiadam powtórnie na rower i teraz już asfaltem pedałuję do Kamionu.
Tutaj też przystaję przy moście w tej samej sprawie co poprzednio, nie odnajdując jednak zguby, pstrykam zdjęcie i obmyślam drogę powrotną.
Wrta w Kamionie przy progu © fotoaparatka


Wybór pada na wąwóz, który pokazał mi Piotrek podczas naszej wycieczki do rezerwatu w Niżankowicach. Gdy tylko dostaje się do wąwozu, wiem , że była to dobra decyzja.
Wąwóz w Przywozie © fotoaparatka


Obrany szlak doprowadza mnie do punktu widokowego.
Krzyż na widokowej górze ;) © fotoaparatka

Widok z widokowej góry ;) © fotoaparatka

Przechadzam się po polach, po czym, mając w pamięci ostrzeżenia Piotrka zbieram kamyki do kieszeni i ruszam do Mierzyc. Ostrzeżenia okazują się słuszne bo przy jednym z mijanych domów atakują mnie rozwścieczone psiaki. Na szczęście ich właściciele znajdują się na podwórzu i szybko przywołują zwierzaki do siebie.
Po dotarciu do wioski mam tylko jeden cel elektrownie siłową .... ponoć jedną z największych w regionie.
Wieje przy nim strasznie, nie przeszkadza mi to jednak, żeby obfotografować go ze wszystkich stron.
Wiatraczek w Mierzycach © fotoaparatka


Dopieszczona przez wiatr ruszam dalej na Jajczaki, skąd przez Strugi dostaję się do Pątnowa. Przy Urzędzie Gminy robię sobie przystanek na odbudowanie straconych kalorii :)
Z Pątnowa wyjeżdżam na krajówkę, gdzie po wspięciu się na wzniesienie skręcam na Grębień. Dalej po przejechaniu praktycznie całej wsi docieram do zabytkowego drewnianego kościółka. Jednego z tych zbudowanych w stylu wieluńskim .
Kościółek w Grębieniu Kwiecień © fotoaparatka

Po chwili odpoczynku, ruszam polnymi drogami w kierunku Budziaków. Musze przyznać, że nie jest to dobry wybór. Nie dość, że dziura na dziurze, to jeszcze ogromniaste kałuże, które zmuszają mnie do zejścia z roweru.
W końcu udaje mi się dostać do leśnej drogi, gdzie dalej już szutrówką pedałuję do domu na pulpety :)

Dane wyjazdu:
30.22 km 2.12 km teren
01:40 h 18.13 km/h:
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 347 kcal
Rower:Author

zawilce pod wiatr

Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 10

Dziś kończę pracę wcześniej, na termometrze słupek dobija do 20 stopni, nie ma więc wyjścia trzeba wykorzystać fakt wolnego popołudnia. Nie jest mi łatwo jednak dzisiaj zebrać do kupy i wsiąść na rower, w końcu się udaje i przed godzinę 15 pedałuję już w najlepsze.

Trasa nad dziś cóż... podczas wczorajszego pedałowania dostrzegłam zawilce to i dzisiaj obieram kierunek na miejsce, gdzie w ubiegłym roku spotkałam ich tysiące.

Przez Kałuże Kol., Kępowizne docieram do Bieńca, gdzie zjeżdżam w teren kierując się na źródło Królowej Bony. Kiedy już znajduję się przy brzegu rzeki, nie potrafię sobie odmówić, by choć na chwilę nie postawić nogi na białym promie, skąd rozciąga się piękny widok na rzekę. Niestety dziś krajobraz zasnuty chmurami.

Wracam do roweru i teraz już bezpośrednio do źródła, wokół którego otoczenia zaczyna się zielenić.
Źródło Królowej Bony_kwiecień 2012 © fotoaparatka


Po chwili spędzonej przy źródle, cofam się do rozwalającej się szopy, gdzie pomiędzy drewnianymi deskami dostrzegam coś ciekawego...
stare sanie © fotoaparatka

Owe znalezisko przypomina mi sanie. Niestety stan szopy w której się znajduje nie pozwala mi na zgłębienie tematu. Groziło by to dłuższym,nie koniecznie przyjemnym, pozostaniem tym drewnainym przybytku.

Wracam do mojego dwukołowca i przez piękny piaszczysty wąwóz dostaję się do Bieńca Małego, z którego już prosto do Łaszewa. Przez całą wieś wiatr jest mym sprzymierzeńcem i cudownie popycha mnie do przodu,jednak w Strugach dobra passa się kończy i trzeba zmierzyć się z dzisiejszą pogodą.
W Pątnowie na pierwszym skrzyżowaniu obieram kierunek w prawo i po przejeździe przez przejazd kolejowy docieram w końcu do celu dzisiejszej wycieczki.
zawilce pomiędzy Pątnowem a Kamionką © fotoaparatka

Niestety zawilce jeszcze do końca nie zakwitły, jednak gdzie nie gdzie w lesie można dostrzec biały dywan.

Teraz już czas udać się w drogę powrotną tym bardziej, że trzeba będzie się zmierzyć z wiatrem twarzą w twarz.
Wracam przez Pątnów droga przy torach, gdzie na wzniesieniu od ubiegłego roku górują trzy wiatraki.
T
trójca wiatrakowa © fotoaparatka


Zatrzymuję się przy nich na krótką chwilę po czym ruszam dalej. Po dotarciu do szkoły robię kolejny przystanek. Wiatr powoli staje się nie do zniesienia. Uzupełniam płyny i zjeżdżam w dół wprost do źródła Św. Rocha.

Źródło Św. Rocha strużka kwiecień 2012 © fotoaparatka


Nie chce mi się stamtąd ruszać, najchętniej zostałabym na dłużej ale wiatr i pustka w żołądku pogania.
Drogą przy cmentarzu wydostaję się z Pątnowa i znów jestem w Bieńcu, gdzie skręcam na skrótowaca do Dzietrznik. Z polnej drogi wydostaję się nieopodal parafialnego kościoła i dalej już bezpośrednio na krajówkę. Nie chce mi się kombinował więc wybieram najprostszy, choć najmniej lubiany wariant powrotu do domu.
Już przed samym skrętem na ostatnią prosta przystaję jeszcze przy stawach, gdzie przed paroma tygodniami pojawiło się stadko łabędzi. Udaje mi się niestety uwiecznić tylko jednego.
Kałużański łabędź © fotoaparatka

Teraz już prosto do domu.

Dane wyjazdu:
37.14 km 15.62 km teren
02:07 h 17.55 km/h:
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 420 kcal
Rower:Author

Rezerwat Bukowa Góra w kwietniu

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 9

Oj ta pogoda ostatnio nas nie rozpieszczała, tak więc i mnie to co działo się na zewnątrz nie zachęcało do rowerowych wojaży. Miałam nadzieję, że może w święta ale jak tu oderwać się od stołu kiedy na nim takie pyszności ;) Dziś przychodzi czas na choć częściowe spalenie wielkanocnych kalorii.

Wracam z pracy i co.... słonecznie, nawet ciepło ale jakoś tak wietrznie. Chwilę się zastanawiam i wybierając leśne postanawiam jednak skorzystać z wolnego popołudnia. Za cel obieram sobie Rezerwat Bukowa Góra.

Przez Kałuże przemykam szybko bo wiaterek w plecy ale już po skręcie na "załęcką" drogę nie jest tak przyjemnie.
Chwilę później skręcam w stronę Klusek i tu już mam las i niby spokojnie ale tylko przez chwilę. Tuż po wyjeździe z lasu czeka mnie jednak pedałowanie pod górkę i pod wiatr. Na szczycie muszę trochę odsapnąć, ostatni brak rowerowania daje o sobie znać.
Kluski wjazd © fotoaparatka


Wsiadam ponownie na rower, by przemknąć przez Kluski i dalej żółtym szlakiem już na dobre wjechać w las. Mijam drewnianą chatkę i dalej prosto gdzie nie gdzie męcząc się z piaskiem pod kołami, docieram do skrzyżowania na którym skręcam z głównego szlaku.
leśna droga do rezerwatu © fotoaparatka


Nie jest to jednak prosta droga do celu, co chwila zatrzymuję się by co nieco uchwycić okiem aparatu. I tak rejestrowanie mokradeł kończy się ugrzęźnięciem butów w leśnym, liściastym mule zarówno podczas wchodzenia na mokradła jak i wychodzenia. I sprawdza się powiedzenie, gdzie diabeł nie może tam babę poślę :)
mokradła © fotoaparatka


Teraz ruszam już bezpośrednio do Rezerwatu, który nawet na początku kwietnia, kiedy jeszcze nie ma liści na drzewach, wygląda wspaniale. I choć mały urzeka.

Rezerwat Bukowa Góra w kwietniu © fotoaparatka


rezerwatowy buk © fotoaparatka


wejście do rezerwatu © fotoaparatka


Spaceruję po rezerwacie, co ze względu na jego rozmiar nie trwa długo, po czym wracam do roweru i kiedy mam już wyruszać w drogę powrotną pod moim dwukołowcem dostrzegam mech, który już poczuł wiosnę.
wiosenny mech © fotoaparatka


Pakuję aparat i ruszam w drogę powrotną. Trasa ta sama z małymi zboczeniami z kursu ;) Tym razem pedałuje się o niebo lepiej, bo nie dość, że większość trasy z górki to jeszcze wiatr w plecy.
Po powrocie na "załęcką" drogę postanawiam jeszcze pognać nad Wartę i posiedzieć chwilkę przy moście, gdzie już powoli wierzby zaczynają się zielenić.
Chwila relaksu i ruszam w kierunku domu.
Z racji, iż znów wiatr zaczyna przeszkadzać postanawiam powrót zrobić przez las i tak jadąc do leśnej ścieżki na polu dostrzegam zwierzynę
lokalizacja wroga © fotoaparatka

można jeść spokojnie © fotoaparatka

Sarny nie specjalnie zdają się przejmować moją osobą i spokojnie dają się sfotografować a nawet sfilmować .

Zostawiam leśną zwierzynę w spokoju i dalej drogą przy Florku kieruję się w stronę Objawiania po wodę do bidonu. Tam chwilę przysiadam na ławce po czym przez Kałuże Kolonie, pod wiatr docieram już prosto do domu.