Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)
Więcej o mnie. GG: 7918088

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fotoaparatka.bikestats.pl
[url=http://zaliczgmine.pl/users/view/332][img]http://zaliczgmine.pl/img/buttons/button-332-black.png[/img][/url]


Darmowe fotoblogi
Wpisy archiwalne w kategorii

z WFKR

Dystans całkowity:930.24 km (w terenie 64.72 km; 6.96%)
Czas w ruchu:50:59
Średnia prędkość:18.25 km/h
Maksymalna prędkość:47.50 km/h
Suma kalorii:3605 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:66.45 km i 3h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
65.41 km 0.00 km teren
03:49 h 17.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Konopnica

Niedziela, 2 czerwca 2013 · dodano: 07.06.2013 | Komentarze 4

Standardowo zbiórka o 10 pod Kaufem. Tym razem zebrała nas się aż czwórka. Początkowo bez planów na trasę ale z biegiem chwili w głowie jednego z uczestników zaświtała myśl Konopnica. Ruszamy więc.

Chwilę pedałujemy krajową 8, by po chwili skręcić w stronę Bieniądzic ....


i dalej na Skrzynno. Za Gromadzicami kończy się asfalt a zaczyna grząski i pełen kałuż teren jednak z każdym kolejnym kilometrem jest coraz lepiej, aż w końcu znów wjeżdżamy na szosę. Dojechawszy do Skrzynna dalej kierujemy się na Dębiec i Wielgie, gdzie tradycyjnie robimy przystanek przy sklepie aby pouzupełniać niedobry płynów.



Po krótkim odpoczynku ruszamy. Przez Dymek, za którym trochę tracimy się w trasie i trzeba posiłkować się mapą.



Dalej na Bębnów i do Konopnicy.



Tam kręcimy się chwile przy rzece, by dalej przez centrum wyjechać z wioski w kierunku Osjakowa. Po drodze chwila technicznego postoju i można pedałować dalej.



W pewnym momencie na trasie dostrzegamy oznakowanie "grodzisko Konopnica 150m" postanawiamy skręcić i obejrzeć tę turystyczną atrakcję. Niestety oprócz wcześniejszego kierunkowskazu dalej nie znajdujemy dalszych oznakowań. Na pocieszenie zostaje nam chałupka około 80 letnia pokryta jeszcze strzechą, obok której stoi równie leciwa stodoła.







Grodziska nie odnajdujemy, więc trzeba ruszać dalej. Po kilkunastu minutach docieramy do Osjakowa, gdzie czas na kolejny odpoczynek.



Jednakże i ten kończy się szybko, bo czas wracać już do Wielunia.



Zjazd przy kościele prowadzi nas nad rzekę, jednak w pewnym momencie znów nie wiemy którędy dalej. Z pomocą przychodzi nam pan Józek, który grzecznie wyprowadza nas na dobrą drogę.



Wskazana trasa okazuje się niezwykle urokliwa. Niestety nie udaje mi się zrobić zdjęcia, ale ja tam jeszcze wrócę.
Z Osjakowa na Nową Wieś i dalej na Józefinę i znów zaczyna się teren.



Leśnymi drogami docieramy do Folwarku Raduckiego, gdzie przecinamy 8, a że krajówka to nie najlepszy pomysł na rowerowe przejażdżki, obieramy leśną trasę. W pewnym momencie w przydrożnym rowie ukazują się nam piękne grzybki, więc kto pierwszy ten lepszy.



Trofeum zdobyte, teraz tylko dylemat jak owe trofeum przetransportować do domu.



Po uporaniu się z problemem ruszamy dalej piękną , malowniczą, leśną drogą.



Dalsza trasa okazuje się niezwykle owocna w kałuże. Trzeba użyć trochę sprytu, żeby w miarę suchą nogą przejechać owy kawałek. W końcu jednak docieramy do Wierzchlasa.



Jeszcze tylko ostatni przystanek....



i ruszamy na Wieluń.



W końcu przychodzi czas na pożegnanie.

Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
48.73 km 0.00 km teren
03:18 h 14.77 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Rezerwat Bukowa Góra z WFKR

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 0

opis w najbliższym czasie....
Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
72.35 km 0.00 km teren
04:53 h 14.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Rajd Szlakiem Orlich Gniazd_dzień pierwszy

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 4

Stało się Rajd Rowery Szlakiem Orlich Gniazd rozpoczyna się.
W sobotę dostarczamy z Krzyskiem rowery do Wielunia, gdzie wędrują między inne do busa, który ma zwieźć je na miejsce jego rozpoczęcia.

W Niedziele pobudka skoro świt, jeszcze tylko ostatnie przygotowania i po godzinie 7 pakujemy się do busa, gdzie czeka już na nas reszta rowerowej ekipy.
W bardzo dobrych humorach docieramy do Siewierza, gdzie krótki postój na 1,2 i poranną kawę, po czym ruszamy dalej do Zabierzowa.



Chwilę po tym , jak skręcamy z głównej drogi, wesołe do tej pory twarze zmieniają wyraz na coraz bardziej zatrwożony. Bus pędzi w dół a myśl, że trzeba będzie podjeżdżać doprowadza co niektórych do palpitacji :D W tym momencie ciesze się, że pierwsze kroki w górskich terenach mam już za sobą i wiem czego mogę spodziewać się na trasie.

Jazdę busem kończymy w Zabierzowie przy dworcu PKP, gdzie po wypakowaniu rowerów, sprawdzenia sprzętu możemy wsiadać na rowerki i ruszać w kierunku Wielunia:)




Chwilowo nawet wydaje się, że nie będzie tak źle, jednak po skręcie z asfaltu w teren okazuje się, że pierwszy odcinek do przyjemności nie będzie należał. Wąska ścieżyna a dookoła wysokie trawy, pokrzywy i Barszcz Sosnowskiego szybko zaczyna dawać się we znaki.



Po trudnych początkach, nagrodą staje się kolejny, malowniczy odcinek szlaku



A dalej to już tylko górki, górki i jeszcze raz górki, co kończyło się w większości przypadków spacerkiem z rowerem.



Wszystkie podjazdy na tyle dały się we znaki, że każdy marzył tylko o postoju przy sklepie, gdzie można by było uzupełnić płyny i spalone kalorie. W miejscowości Bębło dorwaliśmy więc Lewiatana.



Po uzupełnieniu kalorii ruszyliśmy dalej początkowo asfaltem, by za chwilę skręcić w niekoniecznie przyjazny dla niektórych teren. W miejscu, gdzie okazuje się, że troszkę pogubiliśmy szlak Tranza łapie pierwszą gumę. Pomoc techniczna szybka przybywa na miejsce i zaczyna się zmienianie ....



podczas gdy reszta grzecznie czeka.



W końcu trzeba zawrócić na szlak, chwilę po tym Ferbik, jak przystało na Szlak Orlich Gniazd wywija pierwszego orła na rowerze, jednak, że twarda sztuka z niego szybko otrząsa się i możemy ruszyć dalej.

Wjeżdżamy w Ojcowski Park, który urzeka nas z każdym metrem coraz bardziej. Robiemy sobie, krótki przystanek podczas którego Tranza znów zmienia dętkę :D




Jeszcze chwila na orientacje w terenie



i możemy ruszać dalej. Tym razem asfaltem do Maczugi Herkulesa i zamku na Pisakowej Skale.



Robimy postój przy zamku, gdyż cześć ekipy w tym ja pragną zwiedzić zabytek. Podczas gdy jedni odpoczywają my idziemy na podbój.
Przy kasie jednak pada decyzja, że odpuszczamy zwidzenie z racji na czas, który goni nas nieubłaganie. Przechadzamy się po dziedzińcu po czym wracamy na czekającej na dole reszty.




Ruszamy przed siebie. Szlakiem, częściej pod górkę niż z górki :D Chwila pedałowania przez drogę Olkusz- Kraków po czym skręcamy w boczny asfalt, a dalej już terenem, którym tubylce twierdzili, że nie damy rady się przebić. My nie damy....



Górka, z której trzeba było zjechać podniosła ciśnienie damskiej części rajdu:)
Chwilę później znów wbijamy się w teren, po drodze spotykając parę, która twierdziła, że zna trasę, jednak jak się później okazało przydały się nasze mapy.


W oczekiwaniu na resztę pokonującą spore wzniesienie łapiemy oddechy.




Powoli każdy zaczyna myśleć o obiedzie. W międzyczasie jednak troszeczkę gubimy się w terenie, a Ferbik łapie kolejnego orła do kolekcji, a chwilę po nim na ziemi leży Tranza :)



W poszukiwaniu posiłku, znów wyjeżdżamy na trasę Olkusz-Kraków, gdzie w miejscowość Zederman odnajdujemy restaurację. Obiadek pyszny. Podczas jednak gdy wszyscy robili już sobie poobiednią drzemkę, Tranza dalej czekał na obiad.



w końcu jednak i On dostaje swój upragniony obiad:)



Ruszamy dalej, bo czasu coraz mniej a tu jeszcze troszkę drogi do pokonania a i sklep trzeba odwiedzić.

Teren dojeżdżamy do Olkusza, gdzie robimy zaopatrzenie na kolację i z sporym obciążeniem ruszamy, początkowo asfaltem, by za chwilę zmierzyć się z niespodziankami jakie szykuje nam teren.
Momentami trzeba opuścić siedzonko i spacerkiem podejść z rowerem pod górę.



Nagrodą za trud jest widok zamku w Rabsztynie, gdzie robimy sobie pamiątkowe zdjęcia i ruszamy dalej z nadzieją, że teraz już gorzej być nie może.




Szybko jednak opuszcza nas nadzieja, jedna z kolejnych górek zaskakuje nas tonami piachu. Nie ma siły, trzeba znów przespacerować się z rowerem. Jakaż była nasza radość gdy w końcu dotarliśmy do asfaltu.



Przed nami już tylko Golczowice, gdzie po krótkim rozeznaniu w terenie docieramy do pierwszego noclegu, gdzie po bezkrwawej walce o łazienkę, zasiadamy do kolacji

Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
108.25 km 0.00 km teren
05:22 h 20.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

przez pola, łąki i inne bezdroża

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 2

Moja kolejna w życiu stówka. Kolejny raz z WFKR po bezdrożach.
Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
61.54 km 0.00 km teren
03:14 h 19.03 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:36.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

w upale z łysym wujem w tle czyli kolejny rajd

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 2

Niedziela, z cyklu tych słonecznych, wszak to już lipiec.Poranne plany rajdu z WFKR spełzają na niczym, cóż czasu nie da się rozciągnąć. Na pocieszenie postanawiamy z Krzysiek wybrać się choć na krótka przejażdżkę. Z racji, gdyż potrzebny jest bankomat obieramy sobie strony ościennego powiatu.
Ruszamy. Początkowo krajówką, bo za chwilę skręcić w szutrową drogę i dalej przez las do Gabryśki, skąd docieramy do pierwszego przystanku przy chatce.



Podczas, gdy Krzysiek opowiada mi rodzinne historie z owej chatki, ja przechadzam się wokół.



Szkoda, że domek popada w ruinę, bo t bardzo urokliwy zakątek.

W końcu przychodzi czas na spakowanie aparatu i ruszenie w dalszą drogę. Nagle odzywa się telefon. Odbieram. Okazuje się, że ludzie z forumowego klubu zbliżają się nieoczekiwanie na moim terenie. Bez chwili zastanowienia zawracamy, zahaczając jeszcze na minutę o dom. Zabieram gotówkę i ruszamy na spotkanie z WFKR.

Spotykamy się na ulicy św, Huberta na skrzyżowaniu dróg.





Witamy się i od razu słyszymy pytanie o sklep. Niestety w pobliżu zostaje tylko Mileniówka... ale czy oby ona od rana otwarta?
Nic to trzeba sprawdzić. Ruszamy....





Dojeżdżamy do rancza i tak jak myślałam, otwarte od godziny czternastej. Nikomu nie chce czekać się trzech godzin, więc ruszamy dalej...



obierając kierunek Wierzbie.



Po dojechaniu do wioski, zastajemy zamknięte wszystkie sklepy. Cóż nikt nie myśli o spragnionych rowerzystach. Jedyna nadzieja w ożarowskich spożywczakach.
Zmotywowani ruszamy dalej...



Już z daleka dostrzegamy otwarte drzwi i od razu na twarzach pojawia się uśmiech. Robimy zaopatrzenia i siadamy przy stoliku na tyłach sklepu.



W pewnym momencie dosiada się do nas pewien wstawiony jegomość, którego towarzystwo szybko odbija się czkawką na wszystkich. Nie pomaga kulturalne wypraszanie, w końcu jednak koleś postanawia nas opuścić, żegnając sie z Jaro słowami: "Ty łysy (wuju) kurwa, Ci dojebałem".
Nie ma co ryzykować, bo kolejnych kandydatów na zastępstwo pełno wkoło. Ruszamy dalej w kierunku Ożarowskich Stawów. W między czasie muszę pożegnać się z Krzyskiem, któremu widmo egzaminów nie pozwala na dłuższą wyprawę.





My natomiest ruszamy dalej szlakiem nad Stawy Ożarowskie, na które jednak tylko zerkamy z rowerów, przystajemy jedynie przy stawie w środku lasu.
Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
81.97 km 25.10 km teren
04:06 h 19.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 942 kcal
Rower:Author

kolejny rajd z jeżem w tle

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 5

Kolejny rajd z cyklu z WFKR.... opis i zdjęcia po uporaniu się z problemami technicznymi, póki co odsyłam do Ferbika

Dane wyjazdu:
104.69 km 0.00 km teren
04:59 h 21.01 km/h:
Maks. pr.:44.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

pierwsza w życiu setka :D

Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 10

Udało się ... w końcu po roku oczekiwania wypedałowałam setkę jednego dnia...ale od początku...

Niedziela, czyli kolejny rajd z WFKR. Zbiórka na moją prośbę przesunięta z 10.00 na 10.30 pod Kauflandem. Po uporaniu się już z tradycyjnym niedzielnym porankiem, około godz. 9.30 siadam na rower i pedałuję w stronę Wielunia.
Na miejscu okazuję się, że oczywiście jestem za wcześni. Pozostaje więc grzecznie czekać na resztę grupy. Oczekiwanie urozmaicają ludzie, którzy podjeżdżają na parking przed marketem i z rozpaczą w oczach odkrywają, że sklep zamknięty.... cóż zielone świątki ;) Zdarzają się jednak niedowiarki, którym nie wystarcza widok z samochodu... muszą podejść do drzwi aby uwierzyć, że się przed nimi nie otworzą :D


W między czasie zjawia się, mniej lub bardziej czerwona, cześć klubu.



Ferbik przy pomocy mapy obmyśla trasę na dziś...



Próbuję podsłuchać, jednak moja nieznajomość, terenów po drugiej stronie Wielunia, kłania się w najlepsze ... cóż pozostaje podążać za resztą :)
Ruszamy... początkowo krajową 8, aby po chwili skręcić w kierunku Stawu.



Tuż przed samą miejscowością mija nas rozpędzony, rozwścieczony kierowca terenówki, który trąbi na nas nie wiadomo z jakiego powodu. Jest jednak tak wyrwały w tym, że nie zauważa, iż kończy mm sie droga z pierwszeństwem. Nie dość, że nie zna przepisów to jeszcze na znaki mu nic nie mówią ;)
Mijamy Staw i pędzimy dalej prosto obok fermy wiatrakowej, która dzisiaj jakoś leniwie podchodzi do kręcenia ;)



Dalej do Gromadzic , gdzie przyszło na pożegnać asfalt, witając się tym samym z terenem.



Ów teren doprowadza nas do Skrzynna, gdzie każdy ma nadzieję, że może znajdziemy jakiś otwarty sklep. Kiedy my spokojnie czekamy Ferbik jedzie na zwiady.



Niestety nie ma dla nas dobrych wiadomości... Nie ma wyjścia trzeba ruszać dalej.

Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
68.58 km 0.00 km teren
03:58 h 17.29 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 815 kcal
Rower:Author

upadki, ognisko, ziemniaczki i rechot

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 4

Kolejna wycieczka z cyklu z WFKR, tym razem wyjazd z niewiadomych mi powodów przypada na sobotę. Zbiórka godzina 12 przy Sedalu. Pogoda wprost wymarzona do pedałowania, więc do Wielunia dostaję się rowerkiem. I tu podobnie jak wczoraj wiaterek w plecy, więc i prędkość przyzwoita. W Pątnowie dogania mnie cyklista, który jak się później dowiaduje pedałuje sobie z Katowic do Kalisza. Wyprzedza mnie na górce i chwilę pomaga pod nią podjechać, a później mogę sobie tylko pomarzyć żeby dotrzymać mu kroku ;) Jednak dzielnie nie podaję się i w mieście pojawiam się już po półgodzinie. Oczywiście pół godziny za wcześnie :D Pozostaje wytrwale czekać do 12.
Pierwszy zjawia się Mrówek, a za nim na czas i po czasie reszta dzisiejszego składu.


Możemy ruszać. Przez bliżej mi nieznane zakamarki Wieluńskich uliczek docieramy do Rudy, gdzie zjeżdżamy w początkowo szutrową, a później leśną drogę. Czerwonym szlakiem docieramy do Strug.



Dalej na Łaszew, gdzie robimy sobie pierwszy dzisiejszego dnia przystanek na uzupełnienie płynów ;) Ruszamy dalej. W Bieńcu Małym, kierując się oznaczeniem żółtego szlaku, skręcamy w teren i pięknym wąwozem docieramy do brzegu Warty, gdzie zaliczam pierwszy dzisiejszego dnia upadek. Na szczęście ląduję na miękkim piachu ;) Cóż urok SPD :D



Otrzepuję się z nadwarciańskiego piaseczku i chwilę później pedałujemy nad brzegiem rzeki do momentu, kiedy Ferbik postanawia skosztować wody ze źródła Królowej Bony. Jednakże zapominając, że ma na nogach SPD-ki spektakularnie ląduje w pokrzywach, fundując sobie taką leczniczą dawkę, że do końca roku powinien być zdrów jak ryba;)



Z pomocą przychodzi Jaro, który pomaga podnieść się naszemu biedakowi. Kiedy już Ferbik dochodzi do siebie po pokrzywowym wstrząsie ruszamy dalej. W Kępowiźnie skręcamy w leśną drogę, która swym piaszczystym podłożem zmusza wszystkich do zejścia z roweru.



Na asfalt wyjeżdżamy przy ośrodku wypoczynkowym i dalej kierujemy się do Załęcza Wielkiego gdzie szturmem oblegamy sklep z nadzieją na zakup prowiantu na ognisko. Niestety nie jesteśmy do końca usatysfakcjonowani z zaopatrzenia, więc musimy poszukać innego spożywczaka.
Ruszamy. W pewnym momencie dostrzegam wujka, a reszta grupy kolejny sklep, gdzie w międzyczasie robią resztę niezbędnych zakupów. Teraz już spokojnie możemy ruszać, zdobywać cel dzisiejszego rajdu.
Kawałek za spożywczakiem skręcamy w piaszczysty teren, który doprowadza nas do Starej Wsi. Dalej już kawałek asfaltem, by po chwili znów wjechać w leśną drogę na Troniny.



Za Troninami znów piach, który zmusza do zejścia z siodełka i spaceru z rowerem. Dzielnie walczę z piachem, jednak w pewnym momencie znów tracę panowanie nad rowerem i po raz drugi zaliczam glebę. Tym razem udaje się jednak bez widzów, po tajniacku. Szybko otrzepuję się z piasku i ściółki, jednak dalej decyduje się już rower poprowadzić. Zresztą nie tylko ja ....



Co niektórzy co prawda próbują pedałować dalej jednak kończy się to podobnie jak i u mnie ;)



W końcu udaje nam się dotrzeć do Bobrownik, gdzie Ferbik z Mrówkiem udają się po ziemniaczki do ogniska, a reszta spokojnie sobie odpoczywa w cieniu.
Po ich powrocie, już w pełni zaopatrzeni ruszamy zdobywać górę Zelekę.



Ku mojemu zdziwieniu podjeżdżam bez żadnego problemu i nawet podjazd mi się podoba, a pamiętam, że jeszcze niedawno nie dawałam rady. Reszta grupy też dzielnie radzi sobie z górką jak nie na rowerach to obok nich.



W końcu docieramy na szczyt i zatrzymujemy się przy szczątkach dawnej, drewnianej wieży widokowej. Chwila oddechu i męska cześć naszego grona zabiera się do zbierania chrustu na ognisko.





podczas gdy ja .....



jeszcze tylko trzeba przygotować kijki na kiełbaski, do czego Mrówkek i Glizda zabierają się siłowo;)




i można przejść do smażenia








Po zapełnieniu brzuchów zarówno kiełbaskami jak i ziemniaczkami, przechodzi czas na chwilę błogiego lenistwa ;)



W końcu jednak trzeba zbierać się w drogę powrotną. Posprzątać bałagan, ugasić ognisko, do czego używane są trzy różne sposoby i możemy ruszać w dół. Z góry zjeżdżamy tym razem inną drogą, a szkoda, bo chętnie bym sobie zjechała z wcześniejszego podjazdu.
Znów docieramy do mostu w Bobrownikach, jednak tym razem przejeżdżamy na jego drugą stronę, kierując się do sklepu. Po zaopatrzeniu w płyny, na chwilę idziemy spocząć na ławeczkach przy malowniczym brzegu Warty.

Nagle w ten sielski widok bardzo chwiejnym krokiem wkracza pan Józek, który ku naszemu zdziwieniu postanawia pokazać nam na co go stać. Podchodzi do drewnianej łódki, czy też promu i odpływa na wody Warty.



Biorąc pod uwagę ilość promili jaka zapewne przepływa w jego żyłach jesteśmy pod wrażeniem tego jak radzi sobie na wodzie.




Po interwencji jednak pan Józek postanawia zawrócić i z gracją podpływa do brzegu, gdzie podczas cumowania zatapia jedną z nóg w nurcie rzeki :D A my zbieramy się w drogę powrotną... i co, i znów piachy. Korzystając z nauczki z ubiegłego roku, postanawiam newralgiczny odcinek pokonać na nogach ;) Kawałek dalej już bez problemu można wsiąść na rower.
Dojeżdżamy do Żabiego Stawu, gdzie postanawiamy na chwilę przystanąć, choć co niektórzy wolą poleżeć ;) I tu Ferbik upada po raz trzeci :D



Rechot żab jaki unosi się sponad toni wody niesamowity, więc Ci którzy słyszą to pierwszy raz nie wierzą, iż ów dźwięk wydają żaby.






chwila odpoczynku .....



i ruszamy dalej, tym razem jest to już mój ostatni odcinek z klubem. Gdzieś w połowie drogi między Bobrownikami a Załęczem pozostaje mi rozstać się z moimi towarzyszami, którzy dalej kierują się na Wieluń. Ja natomiast obieram kierunek Kałuże.
Mijam bokiem Wronią Wodę i dalej malowniczym szlakiem docieram do Załęcza Wielkiego, gdzie spotykam kolegów i koleżanki spod znaku ;)





Przejeżdżam przez most i przez Kałuże Kolonię, nieco okrężną trasą przez las docieram do domu.

Ps. z racji, iż mój aparat nieco szwankuję dziękuję za użyczenie niektórych zdjęć Mrówkowi i Ferbikowi.

Dane wyjazdu:
37.12 km 0.00 km teren
02:08 h 17.40 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 405 kcal
Rower:Author

Święto Flagi

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 6

Rano budzi mnie deszcz, dzięki któremu zaczynam się zastanawiać czy w ogóle jest sens dzisiaj stawić się Wieluniu, tak jak to było planowane wczoraj. Po krótkich konsultacjach jednak postanawiam pojechać, w końcu z cukru nie jestem. Z racji, iż mam mało czasu pakuję rower do autka i ruszam.
Po Kauflandem z pomocą składamy rower do kupy i już z dwoma forumowiczami pedałujemy na Plac Legionów, gdzie ma nam zostać przekazana flaga.
Na miejscu spotykamy już cześć naszego klubu. Po chwili dołącza do nas reszta naszych jak i delegacja grupy Relaks.

forumowicze w centrum © fotoaparatka


Co niektórzy udzielają się medialnie, bowiem na oficjalne przekazanie flagi przybyła zarówna lokalna telewizja jak i radio:)

WFKR + Relaks © fotoaparatka


Chwile po godzinie 10 ze Starostwa przybywają samorządowcy.

pochód ze Starostwa © fotoaparatka


Krótkie przemówienia, które mi skutecznie przygłusza pobliska fontanna i flagi zostają przekazane. Nawet mi jako żeńskiemu rodzynkowi trafia się jedna, którą jednak oddaję na przyczepkę Ferbika. Wszyscy także dostają biało-czerwone wstążki, którymi przyozdabiamy sobie nasze rowery.

oflagowani © fotoaparatka

przekazanie flag © fotoaparatka


Tak wystrojeni możemy ruszać w miasto:)



biało czerwono © fotoaparatka


Robimy kilka rundek wokół centrum i ruszamy już w swoją stronę propagować dzisiejsze święto.



Obieramy sobie kierunek Ożarów.
Po wydostaniu się z miasta, kierujemy się na Gaszyn a tam do pierwszego spożywczaka, zakupi prowiant na drogę ;) Muszą się cieszyć ci sklepikarze, których odwiedzamy bo jak tak cała grupka napada na sklep od razu utarg wzrasta dwukrotnie ;)
W Gaszynie opuszcza nas Mrówek, który robi nam jeszcze pożegnalne fotki, a my ruszamy dalej.



Przez Popowice kierujemy się na Kocilew, gdzie zatrzymujemy się przy zabytkowym, drewnianym młynie. Korzystamy z ławeczki nieopodal.

ławeczka pod wiatrakiem © fotoaparatka


przybłęda © fotoaparatka


podczas gdy my uzupełniamy płyny, nasze rowery z dumą przypominają o dzisiejszym święcie.

oflagowane rowwery © fotoaparatka


Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z wiatrakiem ;)

rodzynek w męskim gronie © fotoaparatka


I możemy ruszać. W Ożarowie decydujemy się na trasę przez Stawy Ożarowskie, gdzie co niektórzy z naszej ekipy jeszcze nie byli. Na wszystkich robi wrażanie kasztanowy szlak, więc przystajemy by mogli pstryknąć parę zdjęć. Kawałek dalej przerwa na zdobywanie informacji z tablicy nieopodal stawów.

stawy ożarowskie_zdobywanie wiedzy © fotoaparatka


Pedałujemy wzdłuż żółtego szlaku, gdzie po skręcie z głównego traktu na Praszkę, robimy postój przy leśnym stawie.

punkt czerpania wody_Ożarów © fotoaparatka


Ruszamy dalej przez las, pola po czym wyjeżdżamy na asfalt i znów jesteśmy w Ożarowie. Droga powrotna wiedzie przez Krzyworzekę, jednak zanim obieramy właściwy kierunek, jeszcze krótka chwila na wzbogacenie jednego sklepu.



Po konsumpcji zasiadamy ponownie na rowery i ruszamy na Krzyworzekę. Początkowo pod górkę by za chwilę rozkoszować się pięknymi widokami i zjazdem w dół.
Po zjeździe skręcamy na drogę w kierunku Wielunia i przez Gaszyn wracamy do miasta, gdzie znów robimy kilka rundek po centrum, by po chwili każdy rozjechał się w swoim kierunku.
Pod Kauflandem pakujemy rower do auta i ruszam do domu.
Kategoria z WFKR


Dane wyjazdu:
56.18 km 3.15 km teren
02:41 h 20.94 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

krótki lansik z grupą Relaks

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 4

Dziś rozpoczęcie sezonu ma grupa rowerowa z Wielunia Relaks. Za namową Ferbika postanawiamy się dołączyć.
Pogoda od rana słoneczna, więc do Wielunia dostaję się rowerkiem. Przed godziną 10 stawiam się na umówione miejsce pod Starostwem, gdzie czekają już członkowie naszej jak i Relaksowej grupy.






Po przyjeździe burmistrza dołączamy się go Relaksu, gdzie następuje oficjalne otwarcie ich sezonu rowerowego.




Po słowach wstępu burmistrz wręcza wszystkim twarzowe, żółte, przewiewne plecaczki. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie na schodach i można ruszać w trasę.



Kilka okrążeń wokół klombu przed starostwa i dwoma grupami ruszamy przez miasto. Na skrzyżowaniu Popiełuszki i 18 Stycznia odbijamy jednak od cyklistów z Relaksu z nadzieją, że spotkamy ich gdzieś na szlaku.



Odstawiamy przyczepkę i zawracamy na obraną wcześniej trasę.



Grupę Relaks spotykamy w Rudzie na przystanku. Na chwilę przystajemy przy nich, po czym żegnamy się i ruszamy już w swoim kierunku na Kamion.



Z Rudy wyjeżdżamy na Mierzyce, gdzie robimy sobie krótki przystanek przy sklepie a potem już prosto do Kamionu. Przejeżdżamy przez most, by chwilę później przeżyć rozczarowanie z powodu zamkniętego "Rancza za mostem".
Z racji jednak, że moi forumowi towarzysze są oznajmieni z miejscem znajdujemy sklep, gdzie można zaopatrzy się w co nieco do picia :) Szczerze mówiąc sklepik wygląda tak niepozornie, że nie wpadłabym chyba na to, że on jeszcze działa :D
Siadamy na ławeczki obok spożywczaka i oddajemy się błogiemu lenistwu ;)



W końcu trzeba jednak ruszyć dalej. Wybór pada na powrót przez Przywóz, gdzie mamy nadzieję spotkać zaprzyjaźnioną grupę. Przez Toporów dostajemy do mostu w Przywozie, gdzie jednak ni widu ni słychu Relaksu.



Zawracamy. Tym razem przychodzi czas na moje rozstanie się z moimi towarzyszami, którzy wracają do Wielunia.



Żegnam się i jadę już w swoją stronę, jedną ze swoich ulubionych tras.
Zatrzymuję się przy jednym z Kurhanów Książęcych, pstrykam kilka zdjęć i ruszam dalej trasą nad brzegiem Warty.
kurhan © fotoaparatka

żółty szlak w Przywozie © fotoaparatka

Z terenu wyjeżdżam w Łaszewie, gdzie dalej przez Bieniec Mały na Bieniec. Po drodze robiąc sobie przystanek na skrzyżowaniu.
stary drewaniany krzyż © fotoaparatka

Dalej już prosto żółtym szlakiem na Kępowiznę, obok drewnianego młyna
młyn_Kępowizna © fotoaparatka

Przez Kałuże Kol. wracam do domu.

Podziękowania dla Ferbika i Mrówka za użyczenie zdjęć.