Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)
Więcej o mnie. GG: 7918088

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fotoaparatka.bikestats.pl
[url=http://zaliczgmine.pl/users/view/332][img]http://zaliczgmine.pl/img/buttons/button-332-black.png[/img][/url]


Darmowe fotoblogi
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:381.26 km (w terenie 167.50 km; 43.93%)
Czas w ruchu:20:26
Średnia prędkość:18.66 km/h
Maksymalna prędkość:45.40 km/h
Suma kalorii:4310 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:27.23 km i 1h 27m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.52 km 20.30 km teren
02:14 h 17.25 km/h:
Maks. pr.:34.50 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 430 kcal
Rower:Author

Parzymiechy w skwarze

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 10.07.2010 | Komentarze 2

Wyruszyłam dzisiaj z domu właściwie bez celu. Tak po prostu żeby pojeździć i jakoś poradzić sobie ze skwarem lejącym się z nieba. Jedynym postanowieniem było spędzenie większości czasu w cieniu, ruszyłam więc lasem. Po kilku kilometrach jednak zaczęłam się zastanawiać co lepsze las i chłodzący cień bez wiatru, czy asfalt, słońce ale za to z jakże przyjemnym dzisiaj wiatrem.
Przez Objawienie wyjechałam na drogę z Dzietrznik do Załęcza, skręcając jednak z niej na Kluski. I tu miałam kryzys. Temperatura ostro dała mi się we znaki. Po krótkim odpoczynku i uzupełnieniem płynów z nowym zapałem ruszyłam jednak dalej obierając sobie za cel Parzymiech i Rezerwat Stawiska. Żółtym szlakiem popedałowałam więc w stronę Załęcza Małego, gdzie przy wyjeździe szlaku na asfalt skręciłam w prawo i dalej lasem w kierunku Giętkowizny.
żwirowisko © fotoaparatka

Z Giętkowizny już prosto w stronę Parzymiech i do rezerwatu, który szczerze mówiąc rozczarował mnie. Po krótkim postoju ruszyłam w drogę powrotną. Miałam wracać asfaltem przez Załęcze Małe, jednak popedałowałam lasem, bo było z górki. Z leśnej drogi wyjechałam na końcu Załęcza Małego i przez Załęcze Wielkie, gdzie spotkałam dwa bociany, wróciłam do domu.
bociany © fotoaparatka


Dane wyjazdu:
38.33 km 5.00 km teren
01:51 h 20.72 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 448 kcal
Rower:

W poszukiwaniu tablic

Czwartek, 8 lipca 2010 · dodano: 08.07.2010 | Komentarze 3

Swą dzisiejszą wycieczkę rozpoczęłam od wizyty w sklepie w Dalachowie. Pilnie potrzebne mi były pinezki. Po dłuższym przeszukiwaniu sklepowych półek w końcu odnalazłam je schowane w kątku. Ze spożywczaka do domu, gdzie krótki pakowanko niezbędnego sprzętu do którego dziś dołączyły zaproszenia.
I tak wyruszyłam w drogę na poszukiwania tablic ogłoszeniowych, na których mogłabym owe zaproszenia porozwieszać. Na Kępowiźnie tablicy brak popedałowałam więc w stronę Bieńca zbaczając na chwilę z asfaltu na żółty szlak rowerowy, aby odpocząć chwilkę nad Wartą.
Warta w Bieńcu © fotoaparatka

Po odpoczynku powrót na asfalt. Drewniana tablica ogłoszeniowa znalazła się przy sali OSP i tu pojawił się problem bo moje pinezki za nic nie chciały w to drewno wejść. Na szczęście na ziemi znalazłam kamień, któremu uległy.
Dalej przez Bieniec Mały do Łaszewa, gdzie oprócz tablicy szukałam jeszcze kolejnego drewnianego kościółka. Tablica tradycyjne przy OSP. Tu już w ogóle straciłam nadzieję, że uda mi się cokolwiek powiesić. Kamień nie dał rady, pół paczki pinezek pokrzywionych ale po jakiś 15 minutach zmagań zaproszenie zawisło.
Droga do drewnianego kościółka wiodła przez Piotrkową Górę, więc trzeba było podjeżdżać, ale wysiłek opłacał się bo to chyba najładniejszy z kościołków, jakie do tej pory miałam okazję zobaczyć.
Kościółek w Łaszewie © fotoaparatka

Dalej popedałowałam w stronę miejscowości Strugi, gdzie tablica znajdowała się u kogoś w ogródku, więc zrezygnowałam i ruszałam w drogę powrotną. W Bieńcu Małym, nie mogąc się powstrzymać skręciłam w teren na żółty szlak.
żółty szlak © fotoaparatka

Początkowo miałam tylko zerknąć na wąwóz, którym zjeżdża się w dolinę rzeki, jednakże Warta działa na mnie jak magnez. Popedałowałam więc piaszczystym wąwozem w dół.
wąwóz © fotoaparatka

Zmagania z piaskownicą na szlaku jednak opłacały się, ponieważ Warta w tym miejscu jest wyjątkowo urokliwa. No i nie pogoniły mnie żadne kundle, co miało miejsce ostatnim razem kiedy tam przejeżdżałam.
Warta © fotoaparatka

żółty szlak © fotoaparatka

Ponownie na asfalt wyjechałam w Bieńcu, z którego już prosto do domu. Chociaż jakieś chochliki w głowie namawiały mnie, aby jeszcze o jakieś miejsce zahaczyć. Burcząca pustka w żołądku była jednak silniejsza :)
Wróciłam do domu jakaś zmordowana. Tyłek mnie bolał pomimo wkładki, nogi jakoś też dały o sobie znać. Nie wiem chyba się starzeję :D

Dane wyjazdu:
13.70 km 7.50 km teren
00:43 h 19.12 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 145 kcal
Rower:Author

przejażdżka

Środa, 7 lipca 2010 · dodano: 07.07.2010 | Komentarze 9

Dziś do pracy na 12, nastawiłam więc budzik na 7 żeby o 7.30 być już na rowerze. O dziwo wstałam razem z budzikiem, co dla mnie śpiocha jest nieprawdopodobnym wyczynem. Nie zaplanowałam długiej trasy, bo przed wyruszeniem do pracy w domu czekały mnie jeszcze obowiązki.
Temperatura bardzo przyjemna około 16 stopnie i słoneczko. W lesie jeszcze mokro po wczorajszych opadach, więc piasek już tak strasznie nie przeszkadzał.
Lasem przejechałam sobie do "trzeciego stawu", który o tej porze dnia wyglądał świetnie. Przez chwilę żałowałam nawet, że nie wstałam jeszcze wcześniej. Potem przez mogiłę powstańców do Doliny Objawienia, która również była dziś wyjątkowo urokliwa.
Dolina Objawienia © fotoaparatka


Dolina Objawienia- źródełko © fotoaparatka

Zrobiłam więc tam chwilowy postój. Zaczerpnęłam wody do bidonu i ruszyłam dalej leśnymi drogami na Kępowiznę po drodze zerkając jeszcze na chmury.
niebo © fotoaparatka

Z Kępowizny przez pole biwakowe do miejsca, które chyba w tym rejonie Warty lubię najbardziej. Cisza, spokój przeplatany brzęczeniem ważek i szumem rzeki. Musiałam spędzić tam chwilę czasu.
Warta © fotoaparatka

W końcu przyszedł czas na powrót do domu i na codzienne obowiązki.

Dane wyjazdu:
40.10 km 15.00 km teren
02:03 h 19.56 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 443 kcal
Rower:Author

Powrót na szlak drewnianych kościółków

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 3

Od rana szukałam kompana do towarzystwa na rower. Nie znalazłam co zmusiło mnie do zmiany zaplanowanej trasy. Postanowiłam więc samotnie wrócić na szlak zabytkowych drewnianych kościółków, których w okolicach jest sporo.
Przez "obwodnicę" Marek dotarłam do Wierzbia, gdzie napotkałam pierwszą zabytkową świątynie. Kościółek Św. Leonarda z I połowy XVI wieku.
Kościół w Grębieniu © fotoaparatka

Po krótkim postoju ruszyłam drogą krajową nr 45 w stronę Grębienia. Nienawidzę tych krajówek. Zero pobocza, a próg między jezdnią a początkiem rowu taki, że przypadkowy zjazd z asfaltu może skończyć się nieprzyjemnym upadkiem. Na szczęście krajówką musiałam przejechać tylko około 1,5 kilometra. Po zjeździe z głównej drogi już spokojnie dotarłam do kolejnego kościółka Świętej Trójcy w Grębieniu.
Kościół w Grębieniu © fotoaparatka

Po kilku usilnych próbach sfotografowania zabytku, spakowałam aparat do plecaka i czarnym szlakiem ruszyłam w kierunku Popowic. Tam odnalazłam kolejną drewnianą świątynie, niestety zdjęć nie mam. Z Popowic znów drogą krajową tym razem nr 43 do Pątnowa, gdzie skręciłam w kierunku Bieńca. Na trasie napotkałam źródło Św. Rocha. Zajrzałam do środka studni i rzeczywiście widać było, że źródełko jest, ale jakoś nie miałam odwagi napić się wody.
Źródło Św. Rocha © fotoaparatka

Po krótkim postoju ruszyłam dalej w kierunku Bieńca przed którym skręciłam w polną drogę i już przy samych torach kolejowych dojechałam do Dzietrznik. Jadąc polną drogą mogłam podziwiać letnie krajobrazy i malownicze niebo.
Niebo nad Dzietrznikami © fotoaparatka

W Dzietrznikach jeszcze krótki postój przy Kościele i ruszyłam w kierunku domu przez Kępowiznę i Kałuże Kolonie.
Kościół w Dzietrznikach © fotoaparatka

Ni jeździło mi się dzisiaj wspaniale. Z trudem przychodziło mi pedałowanie. Nie wiem czy to przez ten upał, wiatr czy też po prostu jakiś leń się wkradł w moje nogi. W każdym bądź razie trzy kościółki mam zaliczone, na pozostałe przyjdzie czas później.