Info
Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Czerwiec1 - 4
- 2013, Maj1 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 4
- 2012, Listopad1 - 6
- 2012, Wrzesień2 - 8
- 2012, Sierpień2 - 7
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec6 - 13
- 2012, Maj10 - 43
- 2012, Kwiecień9 - 44
- 2012, Marzec7 - 57
- 2011, Październik2 - 12
- 2011, Wrzesień4 - 25
- 2011, Sierpień7 - 44
- 2011, Lipiec11 - 46
- 2011, Czerwiec12 - 86
- 2011, Maj11 - 99
- 2011, Kwiecień12 - 108
- 2011, Marzec14 - 116
- 2011, Luty5 - 29
- 2011, Styczeń5 - 35
- 2010, Październik2 - 10
- 2010, Wrzesień2 - 4
- 2010, Sierpień4 - 10
- 2010, Lipiec14 - 58
- 2010, Czerwiec13 - 23
- 2010, Maj13 - 3
- 2010, Kwiecień7 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
W towarzystwie
Dystans całkowity: | 1547.44 km (w terenie 356.11 km; 23.01%) |
Czas w ruchu: | 84:31 |
Średnia prędkość: | 18.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.40 km/h |
Suma podjazdów: | 400 m |
Suma kalorii: | 10758 kcal |
Liczba aktywności: | 52 |
Średnio na aktywność: | 29.76 km i 1h 39m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
43.50 km
18.00 km teren
02:20 h
18.64 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 477 kcal
Rower:Author
Gremlin w kamieniołomach :)
Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 7
Po wczorajszej nauce jazdy w SPD, dziś przychodzi czas na sprawdzenie umiejętności podczas wycieczki. Pogoda przepiękna, zupełnie odmienna od tej wczorajszej. Pojawia się problem z wyborem trasy, gdyż propozycje są dwie. Koniec końców zdajemy się na los, a o wyborze trasy decyduje kamyczek. I tak los ustawia nas na szlaku do Lisowic, gdzie celem jest tamtejszy kamieniołom.Ruszamy w samo południe. Tradycyjnie już przez Kałuże Kol, Załęcze Wielkie gdzie na moście przekraczamy Wartę i nad jej brzegami kierujemy się do Bukowców. Od tego momentu zaczyna się już teren. Zaskakuje nas znikoma ilość błota na szlaku, którego moglibyśmy się spodziewać po wczorajszych opadach śniegu. SPD-ki sprawują się znakomicie. Szczególnie w terenie, czuć różnice miedzy SPD a zwykłymi butami. Jedzie się świetnie, czasami pojawia się odrobina adrenaliny podczas wjazdu w piaszczystą lub błotnistą drogę. W głowie pojawia się wtedy pytanie, czy oby na pewno, w razie czego ,zdążę się wypiąć, a co jeśli się nie uda? Dochodzę do wniosku, że teraz może warto byłoby wozić ze sobą bandaże, plastry i tego typu wyposażenie medyczne :D
Pięknym żółtym szlakiem dojeżdżamy do końca lasu, gdzie za moją namową pedałujemy na szczyt góry Św Genowefy. Trafiamy tam bez specjalnych problemów, choć przyznać muszę, że można by było jakoś lepiej oznakować dojazd.
Góra Św. Genowefy© fotoaparatka
Góra Św. Genowefy to bardzo urokliwy zakątek Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Jest to najokazalsza skała na Jurze Wieluńskiej. Niegdyś stanowiła znakomity punkt widokowy, dziś niewiele z niej widać jednak i tak warto pofatygować się tam podczas błądzenia po pobliskich terenach.
Z racji, iż dotarliśmy na szczyt góry wypadało by zejść na dół. Ja biorę się za zjazdo-schodzenie Krzysiek zostaje na górze. Pstrykam kilka zdjęć podczas kiedy mój towarzysz dołącza do mnie.
skałki Góry Genowefy© fotoaparatka
Po sesji fotograficznej trzeba podjeść z powrotem co w moim wykonaniu wychodzi na czterech kończynach:)
Ruszamy dalej przez Bobrowniki, gdzie spotykamy kilku zataczających się gości. Wyjeżdżamy ze wsi i po krótkim podjeździe naszym oczom ukazuje taki oto widok. Ja nazwałam to wzgórzem krzyży.
wzgórze krzyży© fotoaparatka
Chwilowy postój i pedałujemy dalej asfaltem już do samych Lisowic. Wiatr wieje prosto w twarz, co powoduje moje rozdrażnienie. W końcu jednak dojeżdżamy na miejsce. Naszym oczom ukazuje się piękny kamieniołom. Musze stwierdzić, że zmienił się trochę od mojej ostatniej wizyty.
Kamieniolom_Lisowice© fotoaparatka
kamienie© fotoaparatka
Gremlin w Kamieniołomie© fotoaparatka
Ja zostaje na dole z aparatem a Krzysiek wbrew moim zakazom wchodzi na górę. W końcu jednak schodzi i ruszamy w drogę powrotną robiąc sobie jeszcze krótki przystanek przy Warcie.
Most w Lisowicach© fotoaparatka
Teraz pedałuje się już jakoś lżej. Nie potrafię stwierdzić czy jedziemy z wiatrem czy pod wiatr, bo jednak cały czas czuje go na twarzy. W Bobrownikach robimy przystanek przy spożywczaku na doładowanie energetyczne. Wcinamy batony i ruszamy w teren. Krzysiek chce już prosto do domu, ja jednak skręcam ze szlaku jeszcze w kierunku Żabiego Stawu. Cóż, chłopak nie ma ze mną lekko :D
Żabi staw© fotoaparatka
Żabi staw 2© fotoaparatka
Teraz już bezpośrednio w kierunku domu. Nienawidzę wracać tą samą trasą ale cóż dziś pedałowałam z siłą wyższą, która już tylko myślałam o szybki powrocie i obiedzie :D
Co do SPD jest świetnie. Początkowo było to dziwne uczucie ale po paru kilometrach się przyzwyczaiłam i naprawdę mi się podoba.
Kategoria W towarzystwie, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Nauka wpinania i wypinania
Sobota, 26 marca 2011 · dodano: 26.03.2011 | Komentarze 5
Do południa w pracy po południu na zmianę albo deszcz albo śnieg. Nie było mowy o jakiejkolwiek wycieczce, ale.... W zeszłym tygodniu, po długich przemyśleniach zdecydowałam się na SPD no i dziś przyszedł czas na naukę wpinania i wypinania się z pedałów. Przewidywałam trochę siniaków ale udało się bez :) Wydaje mi się, że załapałam o co chodzi, ale na sprawdzenie nabytych dziś umiejętności przyjdzie czas podczas jakiejś dłuższej wycieczki. Wątpiłam, że kiedykolwiek to powiem ale jestem zachwycona nowymi nabytkami :DI teraz widać na co zdaje się moje "nigdy w życiu".
Nigdy w życiu miałam nie założyć na siebie gaci z pampersem, teraz nie wyobrażam sobie bez nich jazy a SPD-ki w ogóle nie wchodziły w rachubę a teraz proszę jaka zadowolona jestem :)
Kategoria W towarzystwie
Dane wyjazdu:
57.45 km
5.10 km teren
03:06 h
18.53 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 629 kcal
Rower:Author
Granatowe źródła a w poszukiwaniu bankomatu rezerwat szachownica
Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 8
Wczorajszy dzień zakończył się kompletnym deficytem kilometrów mimo iż pogoda nie była taka zła. Dziś postanawiam nadrobić straconą sobotę, tym bardziej, iż mam okazję wybrać się na wycieczkę w towarzystwie :)Wyruszamy koło godziny 10.00 obierając sobie za pierwszy cel Granatowe Źródłowa. Chcę sprawdzić czy przy pochmurnej pogodzie faktycznie mają niebieski odcień. Ruszamy przez Kałuże Kolonie, Załęcze Wielkie, Cisową do Załęcza Małego, z którego kierujemy się zielonym szlakiem w kierunku źródeł. Na miejsce docieramy dość szybko.
Robimy chwilę przerwy, podczas której na horyzoncie pojawia się słoneczne niebo:) Kolor owych granatowych źródeł udaje nam się jednak sprawdzić jeszcze przy zachmurzonym nieboskłonie. Faktycznie stwierdzam woda ma ocień granatowy i jest krystalicznie czysta. Tylko na brzegach pełno śmieci:(
Granatowe źródła© fotoaparatka
Granatowe Źródła to krasowe pulsują źródła tarasowe, jedyne na Jurze Polskiej.Część wody bije bowiem ze skalnej szczeliny na brzegu, a część na dnie zbiornika, którym jest starorzecze.
Granatowe Źródła_źródła tarasowe© fotoaparatka
Po chwili odpoczynku ruszamy dalej w kierunku Parzymiech, robiąc przystanek przy spożywczaku w celu uzupełnienia kalorii i wody pitnej. Przy okazji wzbudzając "sensację" wśród licznie zebranych ludzi. Zastanawiam się czy oni nie mają lepszego zajęcia w niedziele niż sterczenie przed sklepem.
Ruszamy dalej w kierunku Parzymiech z nadzieją na odnalezienie tam jakiegoś bankomatu, bo kasy w portfelu starczyło na lichego wafelka. Na miejscu od człowieka spędzającego niedzielne popołudnie przy sklepie dowiadujemy się, że najbliższa "ściana płaczu" znajduje się pięć km dalej. Bez chwili wahania ruszamy wskazaną drogą mijając po drodze wieś Napoleon, w której spotykamy ładną kapliczkę.
Kapliczka w Napoleonie© fotoaparatka
W końcu wjeżdżamy do Lipi gdzie znajdować się ma owy bankomat. Po drodze mijamy tabliczkę prowadzącą do Rezerwatu Szachownica. Na horyzoncie naszym oczom ukazuje się poszukiwana przez nas maszyna. Po zaopatrzeniu w gotówkę pedałujemy w kierunku kierunkowskazu prowadzącego do rezerwatu i atakujemy pierwszy napotkany spożywczak.
Wjazd do rezerwatu wiąże się z opuszczeniem asfaltu i ruszeniem w podmokły błotnisty teren. Dość szybko trafiamy na miejsce, odnajdując w końcu jakieś oznakowanie pieszego szlaku, ale to zawsze coś. Robimy chwilę postoju.
Rezerwat Szachownica położony jest na Krzeminnej Górze. Jest to jeden z najdłuższych systemów jaskiniowych na Wyżynie Krakowsko-Wieluńskiej. Jest drugim pod względem liczebności zimowiskiem nietoperzy w Polsce. Ja gacków jednak nie widziałam, kierując się ostrzeżeniami napotkanymi po drodze wolałam nie wchodzić za daleko w głąb jaskini.
jaskinia szachownica© fotoaparatka
rezerwat szachownica© fotoaparatka
Z rezerwatu ruszamy już w drogę powrotną w Napoleonie napotykając rowerzystkę w kasku :) Z Parzymiech przez Kleśniska docieramy do Jaworzna, gdzie jeszcze krótka sesja zabytkowego drewnianego kościoła Św. Trójcy zbudowanego w XVI w.
Kościół Św. Trójcy w Jaworznie k/Welunia© fotoaparatka
Z Jaworzna przez Mostki, Słowików docieramy do Stacji Janinów a stąd już bezpośrednio do domu.
Dane wyjazdu:
8.01 km
5.23 km teren
00:29 h
16.57 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Rozładowanie nerwów
Czwartek, 27 stycznia 2011 · dodano: 27.01.2011 | Komentarze 2
Dzisiejsza wycieczka planowana była od wczoraj. Miała być to spokojna rekreacyjna przejażdżka, troszkę dłuższa a niżeli wyszła. Miało być mile i fajnie, bo w końcu w towarzystwie ale ..... Stała się sposobem na rozładowanie nerwów i dla mojego towarzysza nie była wcale przyjemna. Czasem tak bywa.... Część trasy pokonaliśmy leśnymi ścieżkami, na których jeszcze sporo śniegu i o upadek nie trudno. Udało nam się jednak przejechać bez żadnych większych kontaktów z podłożem.Dzisiejsza trasa Kałuże przez trzeci staw do Objawienia i z powrotem już asfaltem przez Kałuże Kolonie do domu.
złość© fotoaparatka
Kategoria W towarzystwie
Dane wyjazdu:
9.78 km
7.20 km teren
00:41 h
14.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Nauka jazdy po terenie
Sobota, 18 września 2010 · dodano: 20.09.2010 | Komentarze 0
Po raz pierwszy we wrześniu i po raz pierwszy po dłuższej przerwie zasiadłam na rower. Zasługa w tym jednak nie moja a pewnej upartej 9-latki która za wszelką cenę nauczyć jazdy po leśnych ścieżkach i ścieżynach. No i pojechałyśmy... Kategoria W towarzystwie
Dane wyjazdu:
6.63 km
4.20 km teren
00:26 h
15.30 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 119 kcal
Rower:Author
Jak ćmy do ognia
Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · dodano: 15.08.2010 | Komentarze 1
Po powrocie z pracy dostałam wiadomość, że wieczorem planowane jest ognisko pod Odcinkiem. Nie miałam ochoty jechać tym bardziej, że za ciepło i nie było i zewsząd się chmurzyło, jednak po namowach pojechałam. Przez spożywczak w Dalachowie gdzie zrobiliśmy podstawowe ogniskowe zakupy dotarliśmy na miejsce. Tam czekała nas jednak niespodzianka. Goście co prawda pojawili się na czas, jednak organizatora ni widu ni słychu. I na ognisko kompletnie nic nie przygotowane. Chłopaki rzucili hasło, żebyśmy zaczęli zbierać drewno w lesie. W niedługim czasie nazbierała się całkiem pokaźna sterta suchych gałęzi. Zjawił się też organizator z siekierą, łopatą i częściami do ławeczek. Po jakiejś godzinie ognisko zapłonęło, zrobiło się przyjemnie ciepło. A jak wyśmienicie smakowały kiełbaski po takiej pracy. Kategoria W towarzystwie
Dane wyjazdu:
36.65 km
18.70 km teren
02:01 h
18.17 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 418 kcal
Rower:Author
Rezerwat węże i rozczarowanie
Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 31.07.2010 | Komentarze 10
Praktycznie cały tydzień nie jeździłam na rowerze i sama nie wiem, czy zwalić to na pogodę, brak czasu czy na zwykłe lenistwo. Bo chyba wszystko po troszku się złożyło na to moje tygodniowe porzucenie roweru.Od wczoraj jednak postanowione, że dziś na rower iść trzeba nawet gdyby padał deszcz! Od rana więc zastanawiałam się, gdzie dziś popedałujemy. Właściwie to już w trakcie drogi padło na Rezerwat Węże, no i pojechaliśmy.
Przez Załęcze Wielkie, Cisową, Załęcze Małe (gdzie krótki przystanek przy spożywczaku na zakup batonów) dotarliśmy do Tronin. Tam trzeba było zboczyć z asfaltu w teren. Tam zastaliśmy wszystko co możliwe piach, błoto, kałuże i kamienie. Czasami żeby ominąć ogromne kałuże trzeba było nie lada sprytu, ale zawsze się jakoś udało jak nie na około to przez nie :) Krzysiowi dał jednak radę piach i praktycznie przed samymi Bobrownikami zaliczył bliski kontakt z podłożem. Złość taka, że pół wsi go słyszało :D Szybko mu jednak humorek przeszedł i po krótkim przestudiowaniu mapy ruszyliśmy dalej. Pamiętając poprzednią porażkę podczas poszukiwań rezerwatu postanowiliśmy pojechać wbrew praktycznie wszystkim szlakom. Kierowaliśmy się namalowanym na drzewach zielonym rowerzystą dzięki czemu udało nam się dotrzeć do rezerwatu.
Rezerwat Węże© fotoaparatka
Teraz przyszedł czas na poszukiwanie jaskiń, których na horyzoncie widać nie było. Szlak doprowadził nas do drogi, którą kojarzyłam z poprzednich wycieczek w tamte strony dzięki czemu udało nam się trafić na miejsce po drodze mijając jeszcze samotny grób.
samotny grób© fotoaparatka
Z racji tego, iż rezerwat położony jest na Górze Zelce do samych jaskiń trzeba było podjeżdżać, jednak były to bardzo fajne podjazdy kamienie, korzenie, czyli wszystko co lubię. Po dotarciu na miejsce zaskoczyła nas niemiła niespodzianka do jaskiń wstęp zamknięty. Zamiast więc zwiedzania jaskiń zostało nam zwiedzanie pobliskiego terenu.
wejście do jaskini© fotoaparatka
Gremlin :)© fotoaparatka
ślimak jaskiniowy© fotoaparatka
Kolejne rozczarowanie, czyli kolejna jaskinie do której wejście uniemożliwiła krata. Zresztą jak popatrzyłam w dół to nie jestem pewna, czy odważyłabym się do niej wejść.
jaskinia nr 2© fotoaparatka
skalna roślinka© fotoaparatka
:)© fotoaparatka
Po uwiecznieniu tego, że w rezerwacie byliśmy oboje ruszyliśmy w drogę powrotną. Zjazd z Góry Zelki czysta przyjemność. Tym razem powrót przez Bobrowniki, gdzie po przekroczeniu mostu skręciliśmy na błotnisto- piaszczysty żółty szlak. I tu kolejny upadek Krzyśka. Złość osiągnęła zenit :D Dalsza droga już bez żadnych rewelacji, nawet jakoś szybko udało nam się dotrzeć do Załęcza Wielkiego skąd już prosto do domu.
Kategoria W towarzystwie, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
5.85 km
1.50 km teren
00:19 h
18.47 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 54 kcal
Rower:Author
meczyk
Poniedziałek, 26 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0
Co tu dużo pisać. Mimo dnia wolnego dzisiejszy wyjazd rowerowy ograniczył się do przyjazdu i powrotu z Odcinka. Wszystkiemu winna pogoda, która dzisiaj typowo w kratkę. Na mecz jednak wytrzymała i dała nam rozegrać kilka setów, w których niestety tylko raz przypadło nam zwycięstwo. W drodze powrotnej już niestety zdążyło nas zmoczyć. Kategoria W towarzystwie
Dane wyjazdu:
45.45 km
20.70 km teren
02:19 h
19.62 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 535 kcal
Rower:Author
ograniczeni w czasie
Niedziela, 25 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 1
Upały w końcu dały od siebie odpocząć, tak więc i jazda stała się o wiele przyjemniejsza! Co prawda od rana wyglądało, że szykuję się potężna ulewa jednak na rower i tak się umówiłam. Po południu okazało się, że chmury zrobiły się trochę rzadsze i spokojnie można było wyruszyć w drogę. Za cel obrałam sobie Krzeczów, jednak po przejeździe Krzyśka okazało się, że niestety nie mamy tyle czasu żeby tam dotrzeć.Ruszyliśmy w obraną wcześniej drogę przez Kępowiznę żółtym szlakiem do Bieńca przed którym skręciliśmy w teren i tak Wąwozem Królowej Bony dotarliśmy do Bieńca Małego. Znów chwilowy wyjazd na asfalt i do Łaszewa gdzie odbiliśmy zgodnie z oznakowaniem szlaku w szutrową drogę.
Temperatura naprawdę idealna do jazdy ani nie za gorącą ani nie za zimno i nawet wiatr specjalnie nie dawał się we znaki.
Szlakiem biegnącym praktycznie przy samym korycie Warty dotarliśmy do Przywozu, gdzie zboczyliśmy na chwilkę w kierunku kurhanów książęcych. Mała przerwa na uzupełnienie luk historycznych i ruszyliśmy dalej.
Z racji tego, że ostatnio nie było mi dane przejechać mostem łączącym Przywóz z miejscowością Ogroble trzeba było zobaczyć czy prace już ukończone. Okazuje się, że przeprawa na drugą stronę rzeki jest już możliwa po nowym drewnianym moście.
most_Ogroble© fotoaparatka
Pokręciliśmy się jeszcze chwilę po Przywozie z powodu bezskutecznych poszukiwań młyna wodnego i obierając sobie drogę powrotną, po moich namowach, ruszyliśmy do Toporowa i Kamionu. Drogę udało nam się pokonać dość szybko może z powodu skłębiających się coraz mocniej chmur :) W Kamionie interesowała mnie zabytkowa drewniana kapliczka, której nie miałam okazji sfotografować podczas mojej poprzedniej wizyty.
Kapliczka_Kamion© fotoaparatka
Po zaczerpnięciu wody z bidonu ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Z Toporowa ruszyliśmy w kierunku Mierzyc i tutaj już wiatr powoli zaczyna nam przeszkadzać. Szybko jednak można było się do niego przyzwyczaić. Najważniejsze, że odgonił najciemniejsze chmury z nad naszych głów :) Z Mierzyc skierowaliśmy się na Łaszew, gdzie wróciliśmy chwilowo na żółty szlak. Tym razem zamiast powrotu wąwozem wybraliśmy drogę asfaltową z Bieńca Małego do Bieńca i dalej w Kierunku Kępowizny. Po drodze mieliśmy spotkanie z dwoma nieprzyjaźnie nastawionymi do nas psiakami. Z Kępowizny przez Kałuże Kolonie wróciliśmy do domu, właściwie tylko po to aby uzupełnić kalorię, przebrać się i ruszyć w dalszą drogę na Gabryśkę. Wieczorem czekał nas z grill z okazji imienin mojego współtowarzysza dzisiejszej podróży. Niestety jak tylko rozpoczęliśmy rozpalanie grilla zaczął padać deszcz, ale mimo wszystko impreza się udała.
Powrót do domu późną nocą praktycznie pustą krajówką! Uwielbiam te noce powroty na rowerze:)
Dane wyjazdu:
20.70 km
10.70 km teren
01:00 h
20.70 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 240 kcal
Rower:Author
czarne chmury
Piątek, 23 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0
Przyszło ochłodzenie i od razu wróciły chęci do jazdy na rowerze. Co prawda do południa słońce prażyło jeszcze nie miłosiernie, jednak po południu temperatura spadła do przyjemnych 25 stopni. Nie było więc wyjścia trzeba było to wsiadać na rower:)I tak przez las, gdzie właściwie rzuciliśmy się w ucieczkę przed krwiożerczymi pawentami przez Budziki dotarliśmy do Dzietrznik. Po wyjeździe z lasu okazało się, że w dość szybkim tempie nad naszymi głowami zaczęły się gromadzić czarne, ciężkie deszczowe chmury. Niestety trzeba było zrezygnować z docelowego punktu podróży, jakim były Popowice. Do Grębienia postanowiliśmy jednak dojechać, tym bardziej, że Krzysiu nie miał jeszcze okazji zobaczyć zabytkowego kościółka. Polnymi gliniasto-błotnistymi drogami dotarliśmy do zabytku.
Kościół_Grębień© fotoaparatka
Chwila postoju i ruszyliśmy w drogę powrotną tym razem już drogą nr 43. W Dzietrznikach jednak zboczyliśmy z krajówki na rzecz mniej ruchliwej drogi na Załęcze. Lubię tę drogę z racji tego, że raz z górki raz pod górkę trzeba pedałować. Nie lubię natomiast dlatego, że zawsze przy drodze spotka się kogoś kto rzuci w twoją stronę jakiś głupi tekst i tym razem też tak było. Cóż ludzie to ludzie... ! Dojeżdżając do skrzyżowania z drogą "kłużańską" odpadły nas grube krople zbliżającego się deszczu. Szybko jednak zdążyliśmy przed nimi uciec, ale ulewa w rejonach Warty musiała byc naprawdę silna. Przez Kałuże Kolonię dotarliśmy do domu, a że do 20 km brakołwał nam jeszcze kilkaset metrów postanowiliśmy po ścigać się do mojej babci. Tam załapaliśmy się na herbatę i kolację po której wróciliśmy już do mnie.
Jak to fajnie znów wsiąść na rower!!!!
Kategoria W towarzystwie, Szlakiem drewnianej architektury