Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)
Więcej o mnie. GG: 7918088

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fotoaparatka.bikestats.pl
[url=http://zaliczgmine.pl/users/view/332][img]http://zaliczgmine.pl/img/buttons/button-332-black.png[/img][/url]


Darmowe fotoblogi
Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:1547.44 km (w terenie 356.11 km; 23.01%)
Czas w ruchu:84:31
Średnia prędkość:18.13 km/h
Maksymalna prędkość:55.40 km/h
Suma podjazdów:400 m
Suma kalorii:10758 kcal
Liczba aktywności:52
Średnio na aktywność:29.76 km i 1h 39m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
6.05 km 3.00 km teren
00:22 h 16.50 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 69 kcal
Rower:Author

Zmagania z latajacą piłką, czyli mecz siatkówki po naszemu

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 23.07.2010 | Komentarze 0

Powrót do pracy po urlopie sprawił, że rower zszedł na drugi plan. Dzisiaj jednak postanowiłam pojeździć. Po wyjściu z pracy okazało się niestety, że temperatura grubo przekroczyła 30 stopni i o jakimkolwiek wysiłku fizycznym trzeba było zapomnieć do wieczora. Kiedy już na dworze zrobiło się przyjaźniej padł pomysł rozegrania meczu siatkówki. Moje pedałowanie skończyło się więc na dojechaniu do Odcinka, gdzie rozegraliśmy parę zwycięskich setów oraz wieczornym powrocie. Muszę przyznać, że nocą temperatura jest idealna do pedałowania!!!
Kategoria W towarzystwie


Dane wyjazdu:
7.25 km 3.20 km teren
00:23 h 18.91 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 83 kcal
Rower:Author

Mecz siatkówki_czyli urlopu na rowerze dzien piąty

Piątek, 16 lipca 2010 · dodano: 16.07.2010 | Komentarze 0

Dnia czwartego nie ma bo jednak rower dostał urlop. A dzisiaj z racji pogody kompletny lajcik.Rano padało, w południe był już taki skwar, że ledwo dało się na dworze wysiedzieć. Po południu burza a wieczorem dostaliśmy zaproszenie na meczyk siatkówki. Z racji tego, że nasze boisko znajduje się dwie wioski dalej ilość kilometrów znikoma.
Co do meczu to przegraliśmy 6 z 7 setów. No cóż siatkówka nie jest moją mocną stroną. Najważniejszy ostatni set jednak wygrany, bo walka toczyła się o piwko! Trzeba mieć jednak jakąś mobilizację aby zwyciężać :)
Kategoria W towarzystwie


Dane wyjazdu:
30.10 km 15.30 km teren
01:41 h 17.88 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Komary i góra Św. Genowefy

Sobota, 26 czerwca 2010 · dodano: 28.06.2010 | Komentarze 2

Sobota w końcu normalna pogoda, tylko dlaczego ja akurat musiałam wtedy pracować? Tak więc do 13.00 posiedziałam sobie w pracy do domu wróciłam jakaś przybita więc i na rower nie miałam wielkiej chęci. Trochę gimnastyki z mopem jednak wystarczyło by tętno podskoczyło i humor się poprawił. Jeszcze tylko telefon do Krzyśka, żeby brał rower i wyruszyliśmy szukać Góry Św. Genowefy. Przez Załęcze Wielkie gdzie przejechaliśmy Wartę na Piaski, Bukowce a stamtąd przez bardzo piaszczyste leśne drogi w stronę Bobrownik. Na skraju lasu przed Bobrownikami postój i poszukiwania drogi do Góry.
Na skraju lasu © fotoaparatka

Postanowiliśmy trzymać się skraju lasu i pól co okazało się niezbyt dobrym pomysłem. Więcej czasu się rower prowadziło, niż na nim jechało. Krzysiu w końcu zwątpił i chciał zawrócić, ale że ma do czynienia z wyjątkowo upartym baranem brnął przez chaszcze dalej. Wkrótce okazało się, iż mój upór się opłacał. Naszym oczom ukazała się poszukiwana Góra Św. Genowefy.
Mimo szczerej chęci spędzenia przy niej chwili czasu, odpoczynku po przejściu przez gąszcz, postaliśmy tam tylko chwilę. Trzeba było czym prędzej uciekać, bo komary nie dawały nam żyć.
Góra Świętej Genowefy © fotoaparatka

Po górze przyszedł czas jeszcze na żabi staw, który o tej porze roku pokryty jest białym dywanem z lilii wodnych.
Żabi staw © fotoaparatka

Mimo mojego sprzeciwu wracaliśmy do domu tą samą trasą z tą różnicą, że tym razem rower stawał mi w każdym większym piachu :(

Dane wyjazdu:
7.38 km 7.00 km teren
00:25 h 17.71 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Krótko po lesie...

Piątek, 18 czerwca 2010 · dodano: 19.06.2010 | Komentarze 0

Po prawie tygodniowej przerwie wsiadłam na rower, a właściwie to brat mnie namówił na przejażdżkę. Pojeździliśmy trochę po leśnych kałużach.
Muszę przyznać, że przez pierwsze półtora kilometra miałam kryzys. Nie chciało mi się pedałować, ale to przeszło i gdyby nie przeszkodził nam padający deszcz pewnie przejechałbym dużo więcej. Cóż pogoda w tym roku nas nie rozpieszcza.
Kategoria W towarzystwie


Dane wyjazdu:
34.50 km 0.00 km teren
02:46 h 12.47 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Istebna dzień trzeci- powroty

Sobota, 12 czerwca 2010 · dodano: 15.06.2010 | Komentarze 1

Ostatni dzień spędziliśmy na zwiedzaniu drewnianych zabytków architektonicznych w okolicach Istebnej.
Choć po wyjściu z domu wydawało nam się, że temperatura jest mniejsza niż dnia poprzedniego, okazało się jednak, skwar był chyba większy niż w piątek. Podróż zaczęliśmy od zwiedzania Kościoła filialnego p.w Św. Józefa w Mlaskawce.
Mlaskawka © fotoaparatka

Po krótkim postoju ruszamy w kierunku Stecówki i muszę przyznać, że z podjazdami szło już mi całkiem całkiem przejechałam wszystkie. Nie było chodzonego :) W Stecówce spotykamy następny zabytek z drewnianą dzwonnicą. Gdzie chwilę czasu spędzamy na studiowaniu mapy.

Kościół parafialny p.w. Matki Boskiej Fatimskiej © fotoaparatka

Niestety w samo południe nie da się zrobić ładnego zdjęcia.
rzeźba w kościele © fotoaparatka

Ze Stecówki zjeżdżamy na Zameczek, gdzie spotykamy zabytkową letnią rezydencję Prezydenta RP na terenie której jest kolejny drewniany kościółek. Chciałam zjeżdżać jeszcze w dół do jeziora Czermiańskiego lecz Krzysiu stwierdził, że później nie pojadę. Dałabym radę, ale tak przynajmniej jest okazja, żeby tam kiedyś wrócić.
Letnia rezydencja Prezydenta RP © fotoaparatka

Podjazd rzeczywiście nie był łatwy ale jakoś poszło. Do Kubalonki już na szczęście z górki. Po dojechaniu do głównej drogi zatrzymujemy się na oscypka, którym uzupełniliśmy trochę kalorii.
widokz Kubalonki © fotoaparatka

W drodze powrotnej do Istebnej zahaczyliśmy jeszcze o ostatni zabytek na naszej sobotniej trasie.
kościół © fotoaparatka

Po powrocie ze szlaku przyszedł czas na pakowanie się i ruszanie w drogę na stację kolejową do Wisły. Tam na pociąg do Katowic i tak skończyła się weekendowa podróż w Beskidy

Dane wyjazdu:
31.00 km 0.00 km teren
02:45 h 11.27 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:36.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Istebna dzień drugi

Piątek, 11 czerwca 2010 · dodano: 14.06.2010 | Komentarze 0

Przy wieczornym, czwartkowym studiowaniu mapy zostało ustalone, że następnego dnia wyruszamy do Czech.
Po śniadaniu przy temperaturze prawie 31 stopni ruszyliśmy w drogę. W Istebnej skręciliśmy na zielony szlak rowerowy, na którym podjazdy w moim przypadku były bardziej chodzone niż jeżdżone, natomiast zjazdy sprawiały, iż momentami widziałam śmierć przed oczami :D Na jednym zaliczyłam nawet przydrożne krzaki. Cóż sztuka hamowania nie została jeszcze do końca opanowana:) Po trudach i znojach dojechaliśmy do granicy z Czechami. Tam już spokojnie asfaltem dotarliśmy do Jablonkova. Pokręciliśmy się trochę po mieście, podjechaliśmy do klasztoru sióstr Elżbietanek na którego tyłach zrobiliśmy krótki postój.
Klasztor w Jablonkovie © fotoaparatka

Olza © fotoaparatka

wytchnienie © fotoaparatka

Po około półgodzinnym pobycie w cieniu, wyruszyliśmy w drogę powrotną do Polski po drodze zahaczając jeszcze o Bukoviec. Do Istebnej postanowiliśmy wrócić już główną drogą co również nie było prostym zadaniem podczas niesamowitego skwaru lejącego się z nieba. Wody w bidonach zabrakło, wiec zaatakowaliśmy pierwszy napotkany spożywczak i przystanek autobusowy obok niego. Każdy kawałek cieniu był ratunkiem.
Schronienie przed słońcem © fotoaparatka

W Istebnej natomiast ruszyliśmy na podbój pizzerii by uzupełnić spalone kalorie.
uzupełnienie kalorii © fotoaparatka

Po posiłku podjechaliśmy jeszcze do pobliskiego zabytku architektury drewnianej Kaplicy w Istebnej- Andziołówce, gdzie zapadała decyzja, że jutro ruszymy tym szlakiem. Krótkie zwiedzanie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
widok © fotoaparatka

Trzeba przyznać, że pogoda dała nam niezły wycisk. Człowiek wracał nie wykończony fizycznym zmęczeniem, ale zmęczony żarem.
Wieczorem jeszcze spacer po okolicy, na szczęście już przy ludzkiej temperaturze.
Kurna Chata © fotoaparatka

istebna © fotoaparatka

Po spacerze zimne piwko i mecz w telewizji podczas którego zrozumiałam, że jednak nie wiem co to jest spalony :D I chyba nie rozumiem dalej.

Dane wyjazdu:
33.20 km 0.00 km teren
02:12 h 15.09 km/h:
Maks. pr.:55.40 km/h
Temperatura:36.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Istebna dzień pierwszy

Czwartek, 10 czerwca 2010 · dodano: 13.06.2010 | Komentarze 1

Pobudka godzina 2.45. Po szybkim śniadaniu wyjazd na dworzec do Janinowa z którego o godz. 4.00 wyruszył pociąg w kierunku Wisły. Przynajmniej miałam okazję zobaczyć wschód słońca :D
W Tarnowskich Górach, gdzie dołączył do mnie Krzysiu, przesiadka na cug do Katowic. I jak to zwykle w porannym pociągu rowery osobno i my osobno. Cóż ostatni wagon przeznaczony jest dla większego bagażu i kolejarzy jadących do pracy. Nie było dla nas miejsca.
Z Katowic już bezpośrednio do Wisły i w końcu w jednym przedziale z rowerami.
Stacja końcowa Wisła Głębce, gdzie posadziliśmy tyłki na rowery i ruszyliśmy w kierunku Istebnej. I już na samym początku wycisk. Temperatura ponad 36 stopni (według mojego licznika) i do samej Kubalonki pod górkę. Przyzwyczajona do jazdy po lekko wyżynnych terenach nie miałam pojęcia, że podjazd może tyle trwać. A dodając, że jechałam w dżinsach (nie chciało się słuchać mądrzejszych) PORAŻKA. Za to z Kubalonki już tylko z górki do samej Istebnej, gdzie przyszło nam szukać "Willi pod złotym Groniem" i znów niespodzianka, żeby się tam dostać znów trzeba dymać pod górkę. Nie dałam rady :(
Willa pod Złoty Groniem © fotoaparatka

Droga do Willi © fotoaparatka

Po szybkim prysznicu, przebraniu w rowerowe gacie, uzupełnieniu płynów i kalorii ruszyliśmy do Koniakowa. Komfort jazdy o niebo lepszy i dałam radę wszystkim podjazdom. Co prawda swoim żółwim tempem, ale się udało. Widoki niesamowite, dawały ukojenie po wysiłku.
W drodze do Koniakowa © fotoaparatka

Bo najważniejsze to zwalczać własne słabości © fotoaparatka

Kubalonka © fotoaparatka

Widok dodał mi takiej siły, że postanowiłam zjechać w dół nie przejmując się tym, że z powrotem trzeba będzie podjechać.
łąka © fotoaparatka

W drodze powrotnej zboczyliśmy jeszcze do spożywczaka, aby zrobić zapasy na wieczór, gdzie przy okazji zepsułam swój licznik. Droga powrotna, nie licząc odcinka do willi, z góry więc lajcik.
W Istebnej i okolicach spędziliśmy jeszcze dwa dni, ale o nich jutro.

Dane wyjazdu:
18.00 km 5.00 km teren
00:49 h 22.04 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Mokra Pętla Rudnicka

Poniedziałek, 31 maja 2010 · dodano: 31.05.2010 | Komentarze 0

Miała to być spokojna niedziela. Pogoda w kratkę i raczej bliżej deszczu niż słońca. Decyzja jednak zapadła, a właściwie to zostałam przegłosowana, jedziemy do Rudnik. Przez błotniste drogi dotarliśmy do Młynów gdzie zrobiliśmy sobie chwilę przerwy, by sprawdzić jak wygląda poziom wody w zalewie oraz jak daleko od nas znajdują się ciężkie burzowe chmury.
tosik © fotoaparatka

Po dotarciu na boisko gdzie trwały już rywalizacje młodych biegaczy, zdążyliśmy jeszcze znaleźć suche miejsce na trybunie. Nasze rowery nie miały niestety takiego szczęścia, ale przetrwały deszcz dzielnie. Po pierwszej burzy i krótkim przejaśnieniu, przyszedł czas na następną jednak główny bieg pętli rozpoczął się bez opóźnienia.
Jeszcze przed startem a już na mecie :) © fotoaparatka

Po ubraniu w przeciwdeszczowe kurtki, posadziliśmy tyłki na mokre rowerowe siedzenia i ruszyliśmy w pościg za uczestnikami pętli. Po dogonieniu biegaczy i stwierdzeniu, że ich tempo zupełnie nam nie odpowiada wyruszyliśmy im na przeciw. Gdy ujrzeliśmy zwycięzce wróciliśmy na stadion, a tam niespodzianka znów zaczęło padać :)
zwycięsca © fotoaparatka

Padła decyzja: Idziemy na pizze to może przestanie... Nie przestało! W strugach deszczu i fontannach przejeżdżających samochodów cali przemoczeni wróciliśmy do domu, ale za to jakie tempo mieliśmy w drodze powrotnej :D Chyba czas pomyśleć o zakupie błotników do mojego Tosika .
Kategoria W towarzystwie


Dane wyjazdu:
25.00 km 0.00 km teren
01:15 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:41.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Na lodach

Sobota, 29 maja 2010 · dodano: 30.05.2010 | Komentarze 0

Kałuże Kolonia- Kępowizna- Bieniec- Bieniec Mały- Łaszew- spożywczak w Łaszewie i chwila przerwy na konsumpcję lodów- Bieniec Mały i moje bezskuteczne próby proponowania innej trasy powrotnej- Bieniec- Kępowizna- Kałuże Kolonia - Kałuże
Krzysiu jak zwykle dostrzegł jakiś problem...
problem © fotoaparatka

My na lodach a rowery odpoczywają w boksach :)
W boksach © fotoaparatka


Dane wyjazdu:
24.50 km 4.00 km teren
01:21 h 18.15 km/h:
Maks. pr.:41.20 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

wyprawka z bratem

Piątek, 28 maja 2010 · dodano: 28.05.2010 | Komentarze 0

Tak naprawdę to nie chciało mi się dzisiaj ruszyć tyłka, jednak brat kupił sobie nowy sprzęt i potrzebował towarzysza:) Widać było, że zapałał miłością do dwóch kółek i pedałów. Cóż może będę miała wreszcie z kim jeździć.
Kategoria W towarzystwie