Info
Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Czerwiec1 - 4
- 2013, Maj1 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 4
- 2012, Listopad1 - 6
- 2012, Wrzesień2 - 8
- 2012, Sierpień2 - 7
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec6 - 13
- 2012, Maj10 - 43
- 2012, Kwiecień9 - 44
- 2012, Marzec7 - 57
- 2011, Październik2 - 12
- 2011, Wrzesień4 - 25
- 2011, Sierpień7 - 44
- 2011, Lipiec11 - 46
- 2011, Czerwiec12 - 86
- 2011, Maj11 - 99
- 2011, Kwiecień12 - 108
- 2011, Marzec14 - 116
- 2011, Luty5 - 29
- 2011, Styczeń5 - 35
- 2010, Październik2 - 10
- 2010, Wrzesień2 - 4
- 2010, Sierpień4 - 10
- 2010, Lipiec14 - 58
- 2010, Czerwiec13 - 23
- 2010, Maj13 - 3
- 2010, Kwiecień7 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
Załęczański Park Krajobrazowy
Dystans całkowity: | 2294.87 km (w terenie 605.51 km; 26.39%) |
Czas w ruchu: | 121:42 |
Średnia prędkość: | 18.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.90 km/h |
Suma podjazdów: | 400 m |
Suma kalorii: | 20004 kcal |
Liczba aktywności: | 68 |
Średnio na aktywność: | 33.75 km i 1h 47m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
65.56 km
16.10 km teren
03:06 h
21.15 km/h:
Maks. pr.:40.08 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 779 kcal
Rower:Author
źródlany szlak
Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 7
Po wczorajszym humorku dziś jest o niebo lepiej. Wstaje rano i za oknem widzę piękne słoneczko, więc buźka sama się uśmiecha. Trasa dzisiejszego wyjazdu jest zaplanowana od wczoraj, a więc szykuje się dłuższa wycieczka i do tego w towarzystwie.Po nasmarowaniu tego i owego w obu rowerach po godzinie 10 z uśmiechami na twarzach ruszamy wybraną drgą. Przez Kępowizne żółtym szlakiem kierujemy się do Wąwozu Królowej Bony i tamtejszego źródełka, gdzie po sprawdzeniu, czy żadna żabka nie pływa w źródle nabieramy wody do bidonów.
Źródło Królowej Bony© fotoaparatka
Ze świeżym zapasem wody ruszamy dalej pięknym piaszczystym wąwozem. Docieramy do Bieńca Małego skąd dalej kierujemy się zgodnie z oznaczeniem obranego przez nas szlaku. Pedałujemy trasą dobrze mi już znaną nad brzegami Warty po lewej stronie mijając kurhany książęce. Z terenu wyjeżdżamy w Przywozie gdzie dalej już asfaltem docieramy do Toporowa. Żółty szlak nakazuje nam dalej pedałować prosto i w pewnym momencie skręcić w teren. Okazuje się jednak, że teren przerabiają w asfalt i zamiast piaszczystej drogi zastajemy bardzo kamieniste podłożę. Oj jak ja się w takich momentach cieszę, że nie jestem facetem :D Krzysiek dzielnie przejeżdża kamienisty odcinek, który na szczęście nie trwa długo. Dalej już pedałujemy pięknym nowiutkim asfaltem. Świetna trasa, nie dość, że bez wertepów to jeszcze lasem aż do samego Krzeczowa.
W Krzeczowie pojawia się pierwszy problem. Kończy się nasz żółty szlak i dalej trzeba radzić sobie już przy pomocy mapy. Celem naszym bowiem stają się Źródła Św. Floriana. Robimy krótkie rozeznanie po czym ruszamy pod górkę opuszczając główną drogę. Skręcamy przy cmentarzu i do następnego rozwidlenia już pedałujemy z górki :)
przydrożny krzyż© fotoaparatka
Na skrzyżowaniu znów korzystamy z mapy z ta różnicą, że tym razem to ja wybieram drogę którą mamy jechać. Ruszamy w teren. Po pewnym czasie okazuje się jednak, że kobieta i mapa to niekoniecznie są rzeczy, które muszą ze sobą współgrać. Po dojechaniu do jakiegoś Bugaja Krzysiek nie wytrzymuje i bierze mapę... cóż musimy się wrócić :D Z powrotem dojeżdżamy do nieszczęsnego skrzyżowania i tym razem kierujemy się na Kochlew, gdzie bardzo szybko odnajdujemy interesujące nas źródła.
źródła Św. Folriana© fotoaparatka
Pięknie tam, ale pewnie ładniej będzie jak już na drzewach pojawią się liście, dlatego zamierzam tam jeszcze wrócić:)
Gremlin na źródłach© fotoaparatka
źródła floriana© fotoaparatka
Ruszamy w drogę powrotną. Tym razem moja siła perswazji zwycięża i nie wracamy ta samą trasą:)Po dojechaniu do Krzeczowa kierujemy się już, niestety dość ruchliwą drogą, na Kraszkowice. Wiatr wieje w plecy tak więc do wioski docieramy bardzo szybko. Przy kaplicy na rozdrożu robimy postój na zdjęcia i batona. Przynajmniej tak myślę, że to była kaplica:)
Kraszkowice kaplica© fotoaparatka
Pedałujemy dalej w kierunku Wierzchlasa, gdzie mamy opuścić główna drogę na rzecz bocznej z mniejszym natężeniem ruchu. Ja jednak skręcam jeszcze w stronę Kościoła. Krzysiu nie ma wyjścia musi skręcić również :)
Kościół pw. Św Mikołaja© fotoaparatka
Jest to zabytkowy kościół parafialny pod wezwaniem Św. Mikołaja wzniesiony w XV stuleciu a przebudowany w 1760 roku.
Kościół_Wierzchlas© fotoaparatka
Spod Kościoła przez Przycłapy docieramy praktycznie do Mirzec gdzie skręcamy w kierunku Jajczaków. W Strugach skręcamy na Łaszew, gdzie po prawo mijamy zabytkowy drewniany kościółek o którym już kiedyś pisałam. Z Łaszewa przez Bieniec Mały, Bieniec, Kępowiznę gdzie mijamy się ze spora grupką rowerzystów, do Kałuż Kol. i stąd już prosto na moje Prusaki.
Sporo dzisiaj rowerzystów spotkaliśmy wiec mam nadzieję, że sezon na rowerownie po Załęczańkim Parku Krajobrazowym się rozpoczął na dobre :)
Kategoria W towarzystwie, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
33.29 km
13.10 km teren
01:41 h
19.78 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Brzegami Warty
Środa, 30 marca 2011 · dodano: 30.03.2011 | Komentarze 7
Pogoda dziś idealna do pedałowania i do tego pracę kończę wcześniej :) I wszystko świetnie się układa do momentu wybierania trasy. Nagle w głowie pojawia się pustka. Czyżbym już wszystkie miejsca odwiedziła? Z małą pomocą udaje się jednak jakiś szlak ustalić :)Przed godziną 15 ruszam w trasę. Tradycyjnie przez Kałuże Kol. do Kępowizny skąd szybko, bo z wiatrem, docieram do Bieńca. Przy skręcie żółtego szlaku w teren postanawiam popedałować asfaltem, szlak zostawiając sobie na drogę powrotną. W Bieńcu zgodnie z kierunkowskazem skręcam na Łaszew i po krótki podjeździe na wzniesienie przystaje napawać się widokiem roztaczającym się przed moimi oczyma.
widoczek© fotoaparatka
Z tego miejsca już tylko z górki, więc do Łaszewa docieram zdumiewająco szybko. Do samej wsi jednak nie wjeżdżam skręcają zgodnie z oznakowaniem szlaku w teren.
Szlak ten jest przepiękny, biegnący praktycznie przy samym korycie rzeki Warty. Latem jest tam sporo piachu ale dziś zastaję pięknie ubite błotko :) I tylko od czasu do czasy trzeba rozglądać się za ujadającymi psiakami. Przez chwilę przystaje.
przy zółtym szlaku© fotoaparatka
żółty szlak© fotoaparatka
Ruszam dalej już konkretnie w kierunku głównych punktów wycieczki dwóch kurhanów książęcych. Podjeżdżam pod pierwszy gdzie odnajduje tablicę a na niej:
"Tu w rejonie nad rzeką znajdowała się w okresie rzymskim osada. Powyżej niej dwie mogiły. Ludzie mieszkający tu trudnili się wytopem żelaza, rolnictwem, łowami i rybołówstwem. Miejscowi władcy zostali po śmierci spaleni na stosie, a szczątki wraz z darami grobowymi zostały pochowane pod tymi mogiłami (...) "
Kurhan nr 1© fotoaparatka
Kawałek dalej odnajduję drugi kurhan
kurhan nr 2© fotoaparatka
Muszę przyznać, że zdecydowanie łatwiej trafić do owych atrakcji kiedy na drzewach nie ma jeszcze liści. Pamiętam w tamtym roku trochę musiałam pobłądzić aby je odnaleźć.
Ruszam dalej postanawiając wstąpić jeszcze na most w Przywozie. Spędzam chwilę nad brzegami Warty, wsłuchując się w szum rzeki.
most w Przywozie© fotoaparatka
warta_Przywóz© fotoaparatka
rower też się fotki doczekuje, a właścicielka dziś wyjątkowo nie nadaje się na fotografowania :D
rower© fotoaparatka
Ruszam w drogę powrotną niby tą samą jednak w Bieńcu Małym skręcam w teren. Przez wąwóz dojeżdżam do źródła królowej Bony, chwilka przerwy na kontemplacje, która jednak zostaje brutalnie przerwana przez grupkę rozwrzeszczanej młodzieży. Zbieram manatki i ruszam już bezpośrednio w kierunku domu.
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
21.53 km
9.33 km teren
01:10 h
18.45 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 245 kcal
Rower:Author
Nadwarciański Gród i bliskie spotkanie z leśnym runem
Poniedziałek, 28 marca 2011 · dodano: 28.03.2011 | Komentarze 6
Poranek w pracy nie daje możliwości nawet wypicia, tak potrzebnej mi dziś, rannej kawy. I jak tu pracować bez kofeiny... :D Jakoś udaje się jednak wytrzymać do końca. Po powrocie do domu napawam się smakiem czarnego napoju, obmyślając trasę na rower.Wyruszam za cele obierając sobie najbliższe mi miejsca, a co dalej czas pokaże. Ruszam. Chwile pedałuję krajówką, z której jednak szybko zjeżdżam w leśną drogę. Z owej drogi skręcam w ścieżynę, która doprowadza mnie do "trzeciego stawu". I staje się jedna noga się wypina natomiast druga poprowadzi mnie w kierunku podłoża. Runo leśne jednak dobrze amortyzuje upadek :D Robię sobie chwilę przerwy, śmiejąc się z wywrotki.
Trzeci staw© fotoaparatka
Chwilę później już pedałuję w kierunku pomnika powstańców. W lesie mnóstwo ściętego drzewa, które gdzieniegdzie poukładane jest w równiutkie kupeczki. Docieram do pomnika i znów chwila postoju, okazuje się bowiem, że troszkę przesadziłam z ubiorem. Trzeba co nieco z siebie zdjąć :)
Pomnik powstańców© fotoaparatka
Ruszam, tym razem w kierunku Doliny Objawienia. Drogi okazują się nieco zdezelowane ową akcją wycinania drzew. Docieram na miejsce, gdzie przystaje na chwilę przy ołtarzu i maszeruje dalej napełnić bidon wodą źródlaną.
Dolina Objawienia© fotoaparatka
Spotykam nawet pierwsze oznaki wiosny :)
wiosennie© fotoaparatka
Po chwili postoju pedałuję dalej żółtym szlakiem, z którego zbaczam przy figurce Floriana. Obraną ścieżką dojeżdżam do tzw. "drogi załęckiej" gdzie postanawiam zdobyć jeszcze Ośrodek ZHP. I tak przez Załęcze Wielkie docieram do mostu na Warcie, za którym chcąc nie chcąc muszę się zatrzymać:)
most w Załęczu© fotoaparatka
Przechadzając się brzegami Warty spotykam jeszcze opustoszały ślimakowy dom.
muszelka© fotoaparatka
Ruszam dalej siłując się z wiatrem. Uwielbiam ten szlak pod warunkiem, że nie muszę walczyć z powiewami. W końcu docieram do ostatniego punktu dzisiejszej wycieczki Ośrodka ZHP Nadwarciański Gród.
Nadwarciański Gród© fotoaparatka
Przysiadam na chwilę na ławeczce wsłuchując się w wartki nurt Warty. Po takiej relaksacji od razu lepiej się pedałuje :) Wracam znów pod wiatr, tym razem drogę powrotną obierając sobie przez Kałuże Kolonie.
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
43.50 km
18.00 km teren
02:20 h
18.64 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 477 kcal
Rower:Author
Gremlin w kamieniołomach :)
Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 7
Po wczorajszej nauce jazdy w SPD, dziś przychodzi czas na sprawdzenie umiejętności podczas wycieczki. Pogoda przepiękna, zupełnie odmienna od tej wczorajszej. Pojawia się problem z wyborem trasy, gdyż propozycje są dwie. Koniec końców zdajemy się na los, a o wyborze trasy decyduje kamyczek. I tak los ustawia nas na szlaku do Lisowic, gdzie celem jest tamtejszy kamieniołom.Ruszamy w samo południe. Tradycyjnie już przez Kałuże Kol, Załęcze Wielkie gdzie na moście przekraczamy Wartę i nad jej brzegami kierujemy się do Bukowców. Od tego momentu zaczyna się już teren. Zaskakuje nas znikoma ilość błota na szlaku, którego moglibyśmy się spodziewać po wczorajszych opadach śniegu. SPD-ki sprawują się znakomicie. Szczególnie w terenie, czuć różnice miedzy SPD a zwykłymi butami. Jedzie się świetnie, czasami pojawia się odrobina adrenaliny podczas wjazdu w piaszczystą lub błotnistą drogę. W głowie pojawia się wtedy pytanie, czy oby na pewno, w razie czego ,zdążę się wypiąć, a co jeśli się nie uda? Dochodzę do wniosku, że teraz może warto byłoby wozić ze sobą bandaże, plastry i tego typu wyposażenie medyczne :D
Pięknym żółtym szlakiem dojeżdżamy do końca lasu, gdzie za moją namową pedałujemy na szczyt góry Św Genowefy. Trafiamy tam bez specjalnych problemów, choć przyznać muszę, że można by było jakoś lepiej oznakować dojazd.
Góra Św. Genowefy© fotoaparatka
Góra Św. Genowefy to bardzo urokliwy zakątek Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Jest to najokazalsza skała na Jurze Wieluńskiej. Niegdyś stanowiła znakomity punkt widokowy, dziś niewiele z niej widać jednak i tak warto pofatygować się tam podczas błądzenia po pobliskich terenach.
Z racji, iż dotarliśmy na szczyt góry wypadało by zejść na dół. Ja biorę się za zjazdo-schodzenie Krzysiek zostaje na górze. Pstrykam kilka zdjęć podczas kiedy mój towarzysz dołącza do mnie.
skałki Góry Genowefy© fotoaparatka
Po sesji fotograficznej trzeba podjeść z powrotem co w moim wykonaniu wychodzi na czterech kończynach:)
Ruszamy dalej przez Bobrowniki, gdzie spotykamy kilku zataczających się gości. Wyjeżdżamy ze wsi i po krótkim podjeździe naszym oczom ukazuje taki oto widok. Ja nazwałam to wzgórzem krzyży.
wzgórze krzyży© fotoaparatka
Chwilowy postój i pedałujemy dalej asfaltem już do samych Lisowic. Wiatr wieje prosto w twarz, co powoduje moje rozdrażnienie. W końcu jednak dojeżdżamy na miejsce. Naszym oczom ukazuje się piękny kamieniołom. Musze stwierdzić, że zmienił się trochę od mojej ostatniej wizyty.
Kamieniolom_Lisowice© fotoaparatka
kamienie© fotoaparatka
Gremlin w Kamieniołomie© fotoaparatka
Ja zostaje na dole z aparatem a Krzysiek wbrew moim zakazom wchodzi na górę. W końcu jednak schodzi i ruszamy w drogę powrotną robiąc sobie jeszcze krótki przystanek przy Warcie.
Most w Lisowicach© fotoaparatka
Teraz pedałuje się już jakoś lżej. Nie potrafię stwierdzić czy jedziemy z wiatrem czy pod wiatr, bo jednak cały czas czuje go na twarzy. W Bobrownikach robimy przystanek przy spożywczaku na doładowanie energetyczne. Wcinamy batony i ruszamy w teren. Krzysiek chce już prosto do domu, ja jednak skręcam ze szlaku jeszcze w kierunku Żabiego Stawu. Cóż, chłopak nie ma ze mną lekko :D
Żabi staw© fotoaparatka
Żabi staw 2© fotoaparatka
Teraz już bezpośrednio w kierunku domu. Nienawidzę wracać tą samą trasą ale cóż dziś pedałowałam z siłą wyższą, która już tylko myślałam o szybki powrocie i obiedzie :D
Co do SPD jest świetnie. Początkowo było to dziwne uczucie ale po paru kilometrach się przyzwyczaiłam i naprawdę mi się podoba.
Kategoria W towarzystwie, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
57.45 km
5.10 km teren
03:06 h
18.53 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 629 kcal
Rower:Author
Granatowe źródła a w poszukiwaniu bankomatu rezerwat szachownica
Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 8
Wczorajszy dzień zakończył się kompletnym deficytem kilometrów mimo iż pogoda nie była taka zła. Dziś postanawiam nadrobić straconą sobotę, tym bardziej, iż mam okazję wybrać się na wycieczkę w towarzystwie :)Wyruszamy koło godziny 10.00 obierając sobie za pierwszy cel Granatowe Źródłowa. Chcę sprawdzić czy przy pochmurnej pogodzie faktycznie mają niebieski odcień. Ruszamy przez Kałuże Kolonie, Załęcze Wielkie, Cisową do Załęcza Małego, z którego kierujemy się zielonym szlakiem w kierunku źródeł. Na miejsce docieramy dość szybko.
Robimy chwilę przerwy, podczas której na horyzoncie pojawia się słoneczne niebo:) Kolor owych granatowych źródeł udaje nam się jednak sprawdzić jeszcze przy zachmurzonym nieboskłonie. Faktycznie stwierdzam woda ma ocień granatowy i jest krystalicznie czysta. Tylko na brzegach pełno śmieci:(
Granatowe źródła© fotoaparatka
Granatowe Źródła to krasowe pulsują źródła tarasowe, jedyne na Jurze Polskiej.Część wody bije bowiem ze skalnej szczeliny na brzegu, a część na dnie zbiornika, którym jest starorzecze.
Granatowe Źródła_źródła tarasowe© fotoaparatka
Po chwili odpoczynku ruszamy dalej w kierunku Parzymiech, robiąc przystanek przy spożywczaku w celu uzupełnienia kalorii i wody pitnej. Przy okazji wzbudzając "sensację" wśród licznie zebranych ludzi. Zastanawiam się czy oni nie mają lepszego zajęcia w niedziele niż sterczenie przed sklepem.
Ruszamy dalej w kierunku Parzymiech z nadzieją na odnalezienie tam jakiegoś bankomatu, bo kasy w portfelu starczyło na lichego wafelka. Na miejscu od człowieka spędzającego niedzielne popołudnie przy sklepie dowiadujemy się, że najbliższa "ściana płaczu" znajduje się pięć km dalej. Bez chwili wahania ruszamy wskazaną drogą mijając po drodze wieś Napoleon, w której spotykamy ładną kapliczkę.
Kapliczka w Napoleonie© fotoaparatka
W końcu wjeżdżamy do Lipi gdzie znajdować się ma owy bankomat. Po drodze mijamy tabliczkę prowadzącą do Rezerwatu Szachownica. Na horyzoncie naszym oczom ukazuje się poszukiwana przez nas maszyna. Po zaopatrzeniu w gotówkę pedałujemy w kierunku kierunkowskazu prowadzącego do rezerwatu i atakujemy pierwszy napotkany spożywczak.
Wjazd do rezerwatu wiąże się z opuszczeniem asfaltu i ruszeniem w podmokły błotnisty teren. Dość szybko trafiamy na miejsce, odnajdując w końcu jakieś oznakowanie pieszego szlaku, ale to zawsze coś. Robimy chwilę postoju.
Rezerwat Szachownica położony jest na Krzeminnej Górze. Jest to jeden z najdłuższych systemów jaskiniowych na Wyżynie Krakowsko-Wieluńskiej. Jest drugim pod względem liczebności zimowiskiem nietoperzy w Polsce. Ja gacków jednak nie widziałam, kierując się ostrzeżeniami napotkanymi po drodze wolałam nie wchodzić za daleko w głąb jaskini.
jaskinia szachownica© fotoaparatka
rezerwat szachownica© fotoaparatka
Z rezerwatu ruszamy już w drogę powrotną w Napoleonie napotykając rowerzystkę w kasku :) Z Parzymiech przez Kleśniska docieramy do Jaworzna, gdzie jeszcze krótka sesja zabytkowego drewnianego kościoła Św. Trójcy zbudowanego w XVI w.
Kościół Św. Trójcy w Jaworznie k/Welunia© fotoaparatka
Z Jaworzna przez Mostki, Słowików docieramy do Stacji Janinów a stąd już bezpośrednio do domu.
Dane wyjazdu:
27.07 km
11.20 km teren
01:31 h
17.85 km/h:
Maks. pr.:37.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 303 kcal
Rower:Author
Jarzębie i Wronia Woda
Niedziela, 13 marca 2011 · dodano: 13.03.2011 | Komentarze 9
Pogoda dziś identyczna jak wczoraj. Grzechem było by nie wyskoczyć gdzieś na chwilkę popedałować. Wczoraj planowałam zdobywanie kolejnych kościółków ale dziś stwierdzam, że niedziela to nie najlepszy dzień do takich "kościelnych" wojaży. Wybór padł więc na Wronią Wodę.Pakuje manatki do plecaka, uzupełniam wodę w bidonie i ruszam przez Kałuże Kolonię do mostu na Warcie w Załęczu Wielkim, gdzie chwilę przystaje aby uzupełnić płyny.
Most w Załęczu Wielkim© fotoaparatka
Ruszam dalej już terenem w kierunku Bukowców. Do wioski teren okazuje się bardzo przyjazny, jednak dalsza część trasy nie zapowiada się już tak różowo. Błoto, błoto i jeszcze raz błoto, a ja przecież wczoraj umyłam rower. Chwila zastanowienia i ruszam zaliczać kolejne kałuże. Po drodze mijam rowerzystę i od razu robi mi się lżej pod kołami:) Docieram w końcu do głównego punktu mojej wycieczki Wroniej wody. Jest to jezioro zakolowe powstałe przez odcięcie rzecznego meandra Warty.
wronia woda© fotoaparatka
Chwilka postoju w której postanawiam odwiedzić jeszcze jedno do niedawna zupełnie mi nieznane miejsce. Zabieram więc rower i ruszam moim ukochanym terenem, kierując się w stronę Bobrownik. W pewnym momencie zbaczam z owej drogi w przepiękny wąwóz, który prowadzi mnie do opustoszałej wsi Jarzębie, o ile można to miejsce jeszcze tak nazwać. Wieś niegdyś liczyła 10 domostw w 1958 roku mieszkańcy zostali wysiedleni pod pretekstem powstania parku krajobrazowego. I faktycznie park powstał a po zabudowaniach zostały dziś tylko piwnice i przydrożna kapliczka.
Wąwóz prowdzący do opustoszałej wsi© fotoaparatka
Kapliczka w Jarzębiach© fotoaparatka
Warta przy wsi Jarzębie© fotoaparatka
Chwilę jeszcze przechadzam się brzegami Warty z aparatem i wracam do roweru. W drodze powrotnej przez wąwóz towarzyszą mi trzy żółte motyle. Nagle robi się wiosennie i w duszy weselej. Podczas powrotu do domu robię jeszcze jeden przystanek na moście, skąd już zmagając się z wiatrem wiejącym prosto w twarz docieram na obiad.
warta w załęczu wielkim© fotoaparatka
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
17.82 km
4.20 km teren
01:05 h
16.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 192 kcal
Rower:Author
Kto rano wstaje ten pija u źródła królowej :)
Środa, 2 marca 2011 · dodano: 02.03.2011 | Komentarze 9
Pobudka dzisiaj niezwykle wczesna jak na mojego śpiocha. Za oknem troszku mroźno ale bardzo słonecznie, nie sposób takiej pogody nie wykorzystać. Po śniadanku szybko wskakuje na rower i ruszam w najbliższy mi świat :) Przez leśne ścieżyny przemykam koło trzeciego stawu i dojeżdżam do Pomnika powstańców, gdzie krótka przerwa na kilka fotek po czym ruszam dalej.pomnik© fotoaparatka
Przejazdem przez Objawienie docieram do drogi prowadzącej na Kępowiznę, po zjeździe z której przystaje na chwilę przy drewnianym młynie. Niby teren prywatny ale dziś dostępny dla mnie, tak więc mogłam dotrzeć aparatem z każdej strony zabytku. Po powrocie do mojego dwukołowego pojazdu okazało się, że zapodziałam gdzieś plecak. Na szczęście znalazłam go w niedalekich krzaczorach :)
młyn wodny© fotoaparatka
Ruszam dalej do Wąwozu Królowej Bony po drodze ścigając się z ujadającym burkiem. Do wąwozu docieram dość szybko. Zjazd z asfaltu w polną drogę ukazuje zalety mroźnej pogody, która sprawiła, że droga jest w końcu przejezdna.
żołty szlak© fotoaparatka
Pozostawiając rower przy przydrożnej kapliczce już na piechotę idę zwiedzać opustoszałe zabudowania oraz brzegi Warty docierając w końcu do Źródła Królowej Bony. Nabieram wody do butelki. Wody, która okazała się dość ciepła i ruszam w kierunku roweru żałując, że nie mogę w tutaj zostać dłużej. Jeszcze chwilę spędzam spacerując przy brzegu rzeki i postanawiając odwiedzić to miejsce na kiedy czas pozwoli mi spędzenie tam dłuższej chwili.
prom Bieniec© fotoaparatka
chatka© fotoaparatka
warta© fotoaparatka
Żródełko Królowej Bony© fotoaparatka
Wsiadam na rower i już bez przystanku pedałuję w kierunku Kałuż. W drodze powrotnej temperatura już bardzo przyjemna, a i słoneczko cieplutko grzeje, aż żal się robi, że popołudniu trzeba pomaszerować do pracy .
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
24.30 km
2.10 km teren
01:30 h
16.20 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 265 kcal
Rower:Author
podróż z czerwonym nosem
Wtorek, 15 lutego 2011 · dodano: 15.02.2011 | Komentarze 7
Nieplanowany urlop, jakim przyszło mi się dzisiaj cieszyć nie pozostawił mi wyboru na rower trzeba iść. Za oknem słoneczna pogoda z przeogromnym błękitem nieba napawała optymizmem i nieodpartą ochota na pedałowanie. Po drugiej stronie okna okazało się, że oprócz pięknej pogody jest również niekoniecznie przyjemny mrozik. Pomyślałam jednak, że najwyżej wrócę z dzisiejszej wycieczki z czerwonym nosem. Jeszcze chwila na spakowanie mojego niezbędnika oraz przebranie się w rowerowe tak aby jak najmniej odczuć temperaturę i w drogę.Już na samym początku okazało się, że to nie mróz będzie wrogiem numer jeden a mroźny wiatr, który dotkliwie dawał się we znaki. Przez chwilę przez głowę przepłynęła mi myśl, żeby zawrócić ale na szczęście szybko zniknęła. I zmagając się z dość silnymi podmuchami powietrza dotarłam do mostu w Załęczu Wielkim.
most_Załęcze Wielkie© fotoaparatka
Tam musiałam zrobić chwilkę przerwy aby rozgrzać zmarznięte stopy, gdy tylko nabrały przyjemnej temperatury ruszyłam w kierunku Ośrodka harcerskiego "Nadwarciański Gród". Droga do ośrodka bardzo przyjemna z racji tego, iż z wiatrem w plecy a i widoki wspaniałe.
Droga do ZHP© fotoaparatka
Warta© fotoaparatka
Do "Nadwarciańskiego Grodu" dotarłam bardzo szybko. Na miejscu nie pozostało mi nic innego jak wyciągać aparat i pstrykać, tym bardziej, iż nikt nie kręcił się po terenie. Lód który ostał się jeszcze przy brzegach i na wystających ponad taflę wody gałęziach przepiękny.
rzeka© fotoaparatka
Lód brzegowy© fotoaparatka
młyn© fotoaparatka
Droga powrotna z Ośrodka nie była już tak przyjemna, ale nawet nie specjalnie dała mi się we znaki i gdyby nie zmarznięte palce tym razem u rąk byłby ok. Chwila potrzymania rąk w kieszeni kurtki sprowadziła moje dłonie do normalnego stanu i mogłam popedałować dalej w kierunku Bukoców. Do wioski jednak nie dotarłam bo niezwykle przyciągająca moc miały dla mnie boczne drogi prowadzące na wzniesienia. Po kilku nieudanych próbach, dotarłam wreszcie do miejsca, z którego roztaczał się widok na dolinę Warty.
widok© fotoaparatka
Z tego miejsca postanowiłam zakończyć dzisiejszą wycieczkę i skierować się w stronę domu. Droga powrotna bardzo przyjemna bo z wiatrem, nawet pomyślałam jeszcze aby gdzieś zboczyć i dłużej wracać, ale moje dłonie nie pozwoliły mi na to.
Taki rowerowy urlop uwielbiam!!!!
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
21.18 km
16.21 km teren
01:21 h
15.69 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 236 kcal
Rower:Author
lasem z dala od wiatru
Środa, 9 lutego 2011 · dodano: 09.02.2011 | Komentarze 3
Słoneczna pogoda jaka towarzyszyła przez ostatnie dwa dni sprawiała, że skręcało mnie z zazdrości. Za oknem pięknie a ja w pracy od świtu do nocy. Cóż ktoś musi pracować, żeby bez alergii mógł żyć i pedałować ktoś :DNa duchu podtrzymywała mnie myśl, że dziś będę mogła spokojnie pobuszować na rowerze przez okolice. Od rana pogoda z przewagą słońca, tak wiec i mój nastrój świetny. Nie zepsuł mi go nawet facet, który zaparkował na tylnym zderzaku mojego samochodu.
Po powrocie do domu szybkie gotowanko i na rower :) Celu nie było. Ważne tylko aby po lesie, bo wiatr nie nastrajaj przyjaźnie. Po kilometrze mojego pedałowania zaczęłam zastanawiać się, czy ja taka nieurodziwa czy rower, że słońce schowało się za gruba warstwą chmur. I tak moja dzisiejsza wycieczka odbywała się pod zachmurzonym nieboskłonem. Pedałowałam tam gdzie podpowiadał mi mój wewnętrzny głos i tak najpierw zaprowadził mnie nad staw "kłąki". Niestety wody w nim tyle, że nie dałam rady podejść bliżej.
staw_kłąki© fotoaparatka
Po krótkim przystanku popedałowałam do przejazdu kolejowego, a dalej do nieistniejącego już "zabudowania leśnego" i popatrzeć na panoramę Dzietrznik.
torowisko© fotoaparatka
schody do nikąd© fotoaparatka
Nad torowiskiem przemieściłam się do drogi, która prowadzi do Objawienia, gdzie zrobiłam krótki przystanek na pozbieranie myśli kłębiących się ostatnio w mojej głowie. Dalej głos poprowadził mnie nad Wartę, gdzie się troszkę poszwendałam tu i tam, obserwując cierpliwość wędkarzy. Po wyjeździe na asfalt poczułam jak nieprzyjemny jest dzisiejszy wiatr. Na szczęście nie musiałam z nim długo walczyć, bo droga do domu wiodła przez leśne ścieżki.
Św. Folrian© fotoaparatka
warta© fotoaparatka
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
12.11 km
0.62 km teren
00:39 h
18.63 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
W zachodzącym słońcu..
Piątek, 28 stycznia 2011 · dodano: 28.01.2011 | Komentarze 10
Dziś po pracy postanowiłam popedałować tam, gdzie nie udało nam się dotrzeć wczoraj. Tym razem sama i po asfalcie, z jednym małym wyjątkiem. Na niebie wreszcie zaświeciło słońce, co przełożyła się na temperaturę, która uparcie spadała w trakcie całej mojej dzisiejszej wycieczki.Dzisiejszy cel Kępowizna i moje ulubione miejsce nad brzegiem Warty. Tam spędziłam chwilę czasu podziwiając cierpliwość wędkarzy, że też im się tak chce siedzieć zimą nad rzeką.
W drodze powrotnej miałam okazje oglądać słońce chowające się za horyzont, widok którego z całą pewnością dzisiejszego dnia bym nie zobaczyła, gdyby nie rower :)
zachód© fotoaparatka
Kategoria sam na sam, Załęczański Park Krajobrazowy