Info
Ten blog rowerowy prowadzi fotoaparatka z miasteczka Kałuże / Wieluń . Mam przejechane 5730.28 kilometrów w tym 1406.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.84 km/h i się wcale nie chwalę, bo i nie ma czym :)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Czerwiec1 - 4
- 2013, Maj1 - 2
- 2013, Kwiecień1 - 4
- 2012, Listopad1 - 6
- 2012, Wrzesień2 - 8
- 2012, Sierpień2 - 7
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec6 - 13
- 2012, Maj10 - 43
- 2012, Kwiecień9 - 44
- 2012, Marzec7 - 57
- 2011, Październik2 - 12
- 2011, Wrzesień4 - 25
- 2011, Sierpień7 - 44
- 2011, Lipiec11 - 46
- 2011, Czerwiec12 - 86
- 2011, Maj11 - 99
- 2011, Kwiecień12 - 108
- 2011, Marzec14 - 116
- 2011, Luty5 - 29
- 2011, Styczeń5 - 35
- 2010, Październik2 - 10
- 2010, Wrzesień2 - 4
- 2010, Sierpień4 - 10
- 2010, Lipiec14 - 58
- 2010, Czerwiec13 - 23
- 2010, Maj13 - 3
- 2010, Kwiecień7 - 2
Dane wyjazdu:
35.56 km
0.00 km teren
01:32 h
23.19 km/h:
Maks. pr.:42.20 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 440 kcal
Rower:Author
DiZP czyli rowerowa codzienność
Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 0
Co tu się dużo rozpisywać do pracy na popołudnie, pogoda piękna toteż trzeba zagnać rower do roboty. Wyjeżdżam późno więc pozostaje mi pedałowanie krajówką. Powrót tę samą trasą, bo lenistwo nie pozwala mi na modyfikację trasy ;) Dziś nie zabieram aparatu, niech biedak sobie odpocznie. Kategoria do i z pracy, sam na sam
Dane wyjazdu:
43.11 km
4.23 km teren
02:06 h
20.53 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
DiZP czyli jak ciężka przeprwa przez krajówkę
Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 2
Idę spać późno toteż kiedy rano dzwoni budzik mam ochotę go rozszarpać. Przed tym czynem powstrzymuje mnie tylko fakt, że ów głośny stwór znajduje się w moim telefonie. Z łóżka niestety nie chce mi się wstać, odsłaniam więc roletę i co widzę.... zapowiada się piękny słoneczny dzień. Szkoda byłoby zmarnować ten piękny i ciepły poranek w łóżku. Wstaję więc, wskakuję w rowerowe, zjadam śniadanko i ruszam rowerkiem do pracy. Temperatura naprawdę jak na tak wczesną godzinę bardzo przyjemna i jechało by się wyśmienicie, gdyby nie spora cześć ciężarówek, których kierowcy nie zważają na to, że także jestem uczestnikiem ruchu... że w ogóle jestem !!!Do pracy docieram w standardowym czasie, parkuję brykę i rozpoczynam przychodni-owe życie.
W końcu udaje się skończyć pracę i znów można wsiąść na rower. Chwilę po tym jak wyjeżdżam na wieluńskie ulice, okazuje się, że powrót raczej nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Wiaterek prosto w twarz a do tego niezła duchota. Bocznymi uliczkami docieram do krajówki, którą psiocząc pod nosem dojeżdżam do Kamionki. Koniec tych męczarni... postawiam skręcić i bokiem miną główną drogę.
W Kamionce wjeżdżam do lasu, gdzie szukam jakieś zarośli, w których mogę przebrać górną garderobę na bardziej letnią ;)
Droga do Pątnowa© fotoaparatka
a po bokach zarośla© fotoaparatka
Zmiana odzienia od razu wprawia mnie w lepszy humor, robi się ciut chłodniej i przewiewniej;) Czas więc pedałować dalej. Mijam tory kolejowe, po czym kieruje się na Pątnów. Chwilę przystaję przy wiatrakach, gdzie jakaś para prosi mnie o wytłumaczenie drogi do "zamku" w Pątnowie. Owszem służę pomocą, jednak mylę kierunki, więc jeżeli państwo trafili do hotelu jestem pełna podziwu :D
wiatraki w Pątnowie© fotoaparatka
Ruszam dalej najpierw wspinaczka pod a potem zjazd z górki, na końcu którego krótka przerwa przy kościółku.
Kościół w Pątnowie© fotoaparatka
Mijam źródła Św. Rocha i dalej kieruję się na Bieniec, przed którym jednak skręcam w polna drogę nad torami. Wyjeżdżam w Dzietrznikach przy kościele, gdzie po krótkim podjeździe znów wyjeżdżam na krajówkę . Pedałuję nią około 2 km po czym skręcam w las i już leśnymi ścieżynami docieram do domu.
Kategoria do i z pracy, sam na sam
Dane wyjazdu:
68.58 km
0.00 km teren
03:58 h
17.29 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 815 kcal
Rower:Author
upadki, ognisko, ziemniaczki i rechot
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 4
Kolejna wycieczka z cyklu z WFKR, tym razem wyjazd z niewiadomych mi powodów przypada na sobotę. Zbiórka godzina 12 przy Sedalu. Pogoda wprost wymarzona do pedałowania, więc do Wielunia dostaję się rowerkiem. I tu podobnie jak wczoraj wiaterek w plecy, więc i prędkość przyzwoita. W Pątnowie dogania mnie cyklista, który jak się później dowiaduje pedałuje sobie z Katowic do Kalisza. Wyprzedza mnie na górce i chwilę pomaga pod nią podjechać, a później mogę sobie tylko pomarzyć żeby dotrzymać mu kroku ;) Jednak dzielnie nie podaję się i w mieście pojawiam się już po półgodzinie. Oczywiście pół godziny za wcześnie :D Pozostaje wytrwale czekać do 12.Pierwszy zjawia się Mrówek, a za nim na czas i po czasie reszta dzisiejszego składu.
Możemy ruszać. Przez bliżej mi nieznane zakamarki Wieluńskich uliczek docieramy do Rudy, gdzie zjeżdżamy w początkowo szutrową, a później leśną drogę. Czerwonym szlakiem docieramy do Strug.
Dalej na Łaszew, gdzie robimy sobie pierwszy dzisiejszego dnia przystanek na uzupełnienie płynów ;) Ruszamy dalej. W Bieńcu Małym, kierując się oznaczeniem żółtego szlaku, skręcamy w teren i pięknym wąwozem docieramy do brzegu Warty, gdzie zaliczam pierwszy dzisiejszego dnia upadek. Na szczęście ląduję na miękkim piachu ;) Cóż urok SPD :D
Otrzepuję się z nadwarciańskiego piaseczku i chwilę później pedałujemy nad brzegiem rzeki do momentu, kiedy Ferbik postanawia skosztować wody ze źródła Królowej Bony. Jednakże zapominając, że ma na nogach SPD-ki spektakularnie ląduje w pokrzywach, fundując sobie taką leczniczą dawkę, że do końca roku powinien być zdrów jak ryba;)
Z pomocą przychodzi Jaro, który pomaga podnieść się naszemu biedakowi. Kiedy już Ferbik dochodzi do siebie po pokrzywowym wstrząsie ruszamy dalej. W Kępowiźnie skręcamy w leśną drogę, która swym piaszczystym podłożem zmusza wszystkich do zejścia z roweru.
Na asfalt wyjeżdżamy przy ośrodku wypoczynkowym i dalej kierujemy się do Załęcza Wielkiego gdzie szturmem oblegamy sklep z nadzieją na zakup prowiantu na ognisko. Niestety nie jesteśmy do końca usatysfakcjonowani z zaopatrzenia, więc musimy poszukać innego spożywczaka.
Ruszamy. W pewnym momencie dostrzegam wujka, a reszta grupy kolejny sklep, gdzie w międzyczasie robią resztę niezbędnych zakupów. Teraz już spokojnie możemy ruszać, zdobywać cel dzisiejszego rajdu.
Kawałek za spożywczakiem skręcamy w piaszczysty teren, który doprowadza nas do Starej Wsi. Dalej już kawałek asfaltem, by po chwili znów wjechać w leśną drogę na Troniny.
Za Troninami znów piach, który zmusza do zejścia z siodełka i spaceru z rowerem. Dzielnie walczę z piachem, jednak w pewnym momencie znów tracę panowanie nad rowerem i po raz drugi zaliczam glebę. Tym razem udaje się jednak bez widzów, po tajniacku. Szybko otrzepuję się z piasku i ściółki, jednak dalej decyduje się już rower poprowadzić. Zresztą nie tylko ja ....
Co niektórzy co prawda próbują pedałować dalej jednak kończy się to podobnie jak i u mnie ;)
W końcu udaje nam się dotrzeć do Bobrownik, gdzie Ferbik z Mrówkiem udają się po ziemniaczki do ogniska, a reszta spokojnie sobie odpoczywa w cieniu.
Po ich powrocie, już w pełni zaopatrzeni ruszamy zdobywać górę Zelekę.
Ku mojemu zdziwieniu podjeżdżam bez żadnego problemu i nawet podjazd mi się podoba, a pamiętam, że jeszcze niedawno nie dawałam rady. Reszta grupy też dzielnie radzi sobie z górką jak nie na rowerach to obok nich.
W końcu docieramy na szczyt i zatrzymujemy się przy szczątkach dawnej, drewnianej wieży widokowej. Chwila oddechu i męska cześć naszego grona zabiera się do zbierania chrustu na ognisko.
podczas gdy ja .....
jeszcze tylko trzeba przygotować kijki na kiełbaski, do czego Mrówkek i Glizda zabierają się siłowo;)
i można przejść do smażenia
Po zapełnieniu brzuchów zarówno kiełbaskami jak i ziemniaczkami, przechodzi czas na chwilę błogiego lenistwa ;)
W końcu jednak trzeba zbierać się w drogę powrotną. Posprzątać bałagan, ugasić ognisko, do czego używane są trzy różne sposoby i możemy ruszać w dół. Z góry zjeżdżamy tym razem inną drogą, a szkoda, bo chętnie bym sobie zjechała z wcześniejszego podjazdu.
Znów docieramy do mostu w Bobrownikach, jednak tym razem przejeżdżamy na jego drugą stronę, kierując się do sklepu. Po zaopatrzeniu w płyny, na chwilę idziemy spocząć na ławeczkach przy malowniczym brzegu Warty.
Nagle w ten sielski widok bardzo chwiejnym krokiem wkracza pan Józek, który ku naszemu zdziwieniu postanawia pokazać nam na co go stać. Podchodzi do drewnianej łódki, czy też promu i odpływa na wody Warty.
Biorąc pod uwagę ilość promili jaka zapewne przepływa w jego żyłach jesteśmy pod wrażeniem tego jak radzi sobie na wodzie.
Po interwencji jednak pan Józek postanawia zawrócić i z gracją podpływa do brzegu, gdzie podczas cumowania zatapia jedną z nóg w nurcie rzeki :D A my zbieramy się w drogę powrotną... i co, i znów piachy. Korzystając z nauczki z ubiegłego roku, postanawiam newralgiczny odcinek pokonać na nogach ;) Kawałek dalej już bez problemu można wsiąść na rower.
Dojeżdżamy do Żabiego Stawu, gdzie postanawiamy na chwilę przystanąć, choć co niektórzy wolą poleżeć ;) I tu Ferbik upada po raz trzeci :D
Rechot żab jaki unosi się sponad toni wody niesamowity, więc Ci którzy słyszą to pierwszy raz nie wierzą, iż ów dźwięk wydają żaby.
chwila odpoczynku .....
i ruszamy dalej, tym razem jest to już mój ostatni odcinek z klubem. Gdzieś w połowie drogi między Bobrownikami a Załęczem pozostaje mi rozstać się z moimi towarzyszami, którzy dalej kierują się na Wieluń. Ja natomiast obieram kierunek Kałuże.
Mijam bokiem Wronią Wodę i dalej malowniczym szlakiem docieram do Załęcza Wielkiego, gdzie spotykam kolegów i koleżanki spod znaku ;)
Przejeżdżam przez most i przez Kałuże Kolonię, nieco okrężną trasą przez las docieram do domu.
Ps. z racji, iż mój aparat nieco szwankuję dziękuję za użyczenie niektórych zdjęć Mrówkowi i Ferbikowi.
Kategoria z WFKR, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
37.42 km
2.56 km teren
01:42 h
22.01 km/h:
Maks. pr.:40.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 447 kcal
Rower:Author
DiZP czyli popołudnie w pracy
Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 1
Co tu dużo się rozpisywać, nareszcie nastała normalna pogoda i bez żadnych oporów mogę popedałować do pracy na rowerku. Temperatura idealna do jazdy, a i wiaterek w plecy, więc czysta przyjemność. Po drodze do Wielunia zatrzymuję się tylko przed Pątnowem, a w pracy zjawiam się pół godziny przed czasem ;)Patnów_ droga na cmentarz© fotoaparatka
Wolność odzyskuję po godzinie 18 i mogę ruszać do domu. Robi się późno więc nie kombinuję i krajówką dojeżdżam do lasu za Dzietrznikami, gdzie skręcam w boczną szutrową drogą i dalej już terenem docieram na kolację.
Kategoria do i z pracy, sam na sam
Dane wyjazdu:
62.05 km
0.00 km teren
02:52 h
21.65 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 731 kcal
Rower:Author
DiZP, czyli rano w chmurach... po południu z nadzieją
Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 7
W sobotę spełniłam jedno ze swoich największych marzeń, co w swoich miłych konsekwencjach wiąże się, z częstym korzystaniem z rowerka jako sposobu dostanie się do pracy. Zaczynam w poniedziałek. Wstaję rano i co widzę za oknem mgłę... myślę, cóż może jutro popedałuje.... kładę się znów do łóżka, jednak zasnąć już nie potrafię. Szybka decyzja, co mi tam mgła jakoś się przez nią przeprawię. Szybkie ubieranko, szybka poranna toaleta i pedałuję już w stronę Wielunia.Po wydostaniu się z leśnego otoczenia okazuję się, że to co widziałam na podwórku to tylko namiastka chmur jakie spowiły ziemię. Przed sobą widzę tylko białą przestrzeń nic więcej. Wilgotność taka, że kask zaczyna mi się "pocić" i co rusz skapują z niego krople wody. W pewnym momencie zaczynam nawet żałować, że nikt nie wymyślił okularów z wycieraczkami ;) W końcu jednak udaje mi się dostać do miasta i po zaparkowaniu rowerku pozostaje tylko czekać na koniec pracy.
Nastaje upragniony moment, kiedy znów można zasiąść na mój dwukołowy pojazd. Patrzę na niebo, które raczej nie zapowiada nic dobrego. Wierząc jednak w zapewnienia pogodynki o bezdeszczowej aurze, postanawiam wybrać nieco okrężną drogę do domu.
Z Wielunia więc kieruję si na Krzyworzekę, gdzie robię krótki przystanek przy cmentarzyku zmarłych na epidemię.
cmentarzyk w Krzyworzece© fotoaparatka
Ruszam dalej. Jedzie się bardzo przyjemnie z wiatrem w plecy, szybko więc docieram do Mokrska. Mijam kościół i przystaję w parku wiejskim przy zabytkowym dworku.
park wiejski w Mokrsku© fotoaparatka
Teraz już bezpośrednio kieruję się na Skomlin , gdzie czeka na mnie zabytkowy spichlerz.
spichlerz przód© fotoaparatka
spichlerz w Skomlinie tył© fotoaparatka
Ze Skomlina skręcam na Praszkę i tak po minięciu Wróblewa na chwilę przystaję w lesie przy kapliczce.
przydrożna kapliczka© fotoaparatka
Ruszam dalej. Wyjeżdżam z lasu i przez Kik, gdzie czeka mnie trochę pedałowania pod górkę z bocznym wiatrem, Przdmośc dojeżdżam do Praszki. Zmieniam troszkę kierunek jazdy co wiąże się z jazdą pod wiatr. Przed Ganą zaczynam mieć kryzys. Nagle odechciewa mi się ruszać nogami. Trwa to przez cały Dalachów. Dopiero po wyjeździe na krajówkę, gdzie już w oddali widać Kałuże wracają siły, które pozwalają dotrzeć do domu.
Kategoria do i z pracy, sam na sam, Szlakiem drewnianej architektury
Dane wyjazdu:
36.08 km
0.00 km teren
01:35 h
22.79 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 447 kcal
Rower:Author
DiZP, czyli ekonomicznie i ekologicznie
Środa, 9 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 7
Długo zastanawiam się jaki środek transportu do pracy wybrać... czy przyjemnie się pomęczyć na rowerku, czy raczej wygodnie przewieźć tyłek samochodem. Pierwsza opcja w końcu zwycięża, jednak tygodniowy brak roweru daje się we znaki i mimo, iż jedna kostka jeszcze obolała po niedzielnej kontuzji, postanawiam popedałować. Przebieram się rowerowe, pakuje plecak i po bezskutecznych poszukiwaniach bidonu wyjeżdżam.Trasa cóż, mam tylko godzinę na dotarcie, przebranie się i stanięcie w pełnej gotowości do zmierzenia się z rzeczywistością, nie ma co wybierać. Wyjeżdżam na krajówkę nr 43 i kręcę do Wielunia. Jedzie się bardzo przyjemnie. Lekki wiaterek w plecy, temperatura bardzo przyjemna wiec i góreczki pokonuje się bez problemu. Docieram w końcu do przychodni, parkuję brykę i .....
.... I szczęśliwa mogę wreszcie pożegnać problemy do jutra i wyruszyć do domu. Nie chce mi się kombinować, tym bardziej, że po paru kilometrach okazuje się, że bidon zostawiałam w pracy. Rozczarowana brakiem picia robię przystanek na górce pomiędzy Kamionką a Nowym Światem.
widok na gminę© fotoaparatka
Po chwilowym odpoczynku ruszam dalej...
Zatrzymuję, się w Pątnowie przy Markecie z nadzieją, że tam uda mi się zakupić wodę. Niestety na półkach znajduję tylko 1,5 litrowe butle, co mi nie odpowiada :( Ruszam więc dalej mijam Grębień, Dzietrzniki i za lasem skręcam na Kałuże.
z tej strony przyjechałam ....© fotoaparatka
a tam pojadę dalej :)© fotoaparatka
Kategoria do i z pracy, sam na sam
Dane wyjazdu:
37.12 km
0.00 km teren
02:08 h
17.40 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 405 kcal
Rower:Author
Święto Flagi
Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 6
Rano budzi mnie deszcz, dzięki któremu zaczynam się zastanawiać czy w ogóle jest sens dzisiaj stawić się Wieluniu, tak jak to było planowane wczoraj. Po krótkich konsultacjach jednak postanawiam pojechać, w końcu z cukru nie jestem. Z racji, iż mam mało czasu pakuję rower do autka i ruszam.Po Kauflandem z pomocą składamy rower do kupy i już z dwoma forumowiczami pedałujemy na Plac Legionów, gdzie ma nam zostać przekazana flaga.
Na miejscu spotykamy już cześć naszego klubu. Po chwili dołącza do nas reszta naszych jak i delegacja grupy Relaks.
forumowicze w centrum© fotoaparatka
Co niektórzy udzielają się medialnie, bowiem na oficjalne przekazanie flagi przybyła zarówna lokalna telewizja jak i radio:)
WFKR + Relaks© fotoaparatka
Chwile po godzinie 10 ze Starostwa przybywają samorządowcy.
pochód ze Starostwa© fotoaparatka
Krótkie przemówienia, które mi skutecznie przygłusza pobliska fontanna i flagi zostają przekazane. Nawet mi jako żeńskiemu rodzynkowi trafia się jedna, którą jednak oddaję na przyczepkę Ferbika. Wszyscy także dostają biało-czerwone wstążki, którymi przyozdabiamy sobie nasze rowery.
oflagowani© fotoaparatka
przekazanie flag© fotoaparatka
Tak wystrojeni możemy ruszać w miasto:)
biało czerwono© fotoaparatka
Robimy kilka rundek wokół centrum i ruszamy już w swoją stronę propagować dzisiejsze święto.
Obieramy sobie kierunek Ożarów.
Po wydostaniu się z miasta, kierujemy się na Gaszyn a tam do pierwszego spożywczaka, zakupi prowiant na drogę ;) Muszą się cieszyć ci sklepikarze, których odwiedzamy bo jak tak cała grupka napada na sklep od razu utarg wzrasta dwukrotnie ;)
W Gaszynie opuszcza nas Mrówek, który robi nam jeszcze pożegnalne fotki, a my ruszamy dalej.
Przez Popowice kierujemy się na Kocilew, gdzie zatrzymujemy się przy zabytkowym, drewnianym młynie. Korzystamy z ławeczki nieopodal.
ławeczka pod wiatrakiem© fotoaparatka
przybłęda© fotoaparatka
podczas gdy my uzupełniamy płyny, nasze rowery z dumą przypominają o dzisiejszym święcie.
oflagowane rowwery© fotoaparatka
Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z wiatrakiem ;)
rodzynek w męskim gronie© fotoaparatka
I możemy ruszać. W Ożarowie decydujemy się na trasę przez Stawy Ożarowskie, gdzie co niektórzy z naszej ekipy jeszcze nie byli. Na wszystkich robi wrażanie kasztanowy szlak, więc przystajemy by mogli pstryknąć parę zdjęć. Kawałek dalej przerwa na zdobywanie informacji z tablicy nieopodal stawów.
stawy ożarowskie_zdobywanie wiedzy© fotoaparatka
Pedałujemy wzdłuż żółtego szlaku, gdzie po skręcie z głównego traktu na Praszkę, robimy postój przy leśnym stawie.
punkt czerpania wody_Ożarów© fotoaparatka
Ruszamy dalej przez las, pola po czym wyjeżdżamy na asfalt i znów jesteśmy w Ożarowie. Droga powrotna wiedzie przez Krzyworzekę, jednak zanim obieramy właściwy kierunek, jeszcze krótka chwila na wzbogacenie jednego sklepu.
Po konsumpcji zasiadamy ponownie na rowery i ruszamy na Krzyworzekę. Początkowo pod górkę by za chwilę rozkoszować się pięknymi widokami i zjazdem w dół.
Po zjeździe skręcamy na drogę w kierunku Wielunia i przez Gaszyn wracamy do miasta, gdzie znów robimy kilka rundek po centrum, by po chwili każdy rozjechał się w swoim kierunku.
Pod Kauflandem pakujemy rower do auta i ruszam do domu.
Kategoria z WFKR
Dane wyjazdu:
56.18 km
3.15 km teren
02:41 h
20.94 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
krótki lansik z grupą Relaks
Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 4
Dziś rozpoczęcie sezonu ma grupa rowerowa z Wielunia Relaks. Za namową Ferbika postanawiamy się dołączyć.Pogoda od rana słoneczna, więc do Wielunia dostaję się rowerkiem. Przed godziną 10 stawiam się na umówione miejsce pod Starostwem, gdzie czekają już członkowie naszej jak i Relaksowej grupy.
Po przyjeździe burmistrza dołączamy się go Relaksu, gdzie następuje oficjalne otwarcie ich sezonu rowerowego.
Po słowach wstępu burmistrz wręcza wszystkim twarzowe, żółte, przewiewne plecaczki. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie na schodach i można ruszać w trasę.
Kilka okrążeń wokół klombu przed starostwa i dwoma grupami ruszamy przez miasto. Na skrzyżowaniu Popiełuszki i 18 Stycznia odbijamy jednak od cyklistów z Relaksu z nadzieją, że spotkamy ich gdzieś na szlaku.
Odstawiamy przyczepkę i zawracamy na obraną wcześniej trasę.
Grupę Relaks spotykamy w Rudzie na przystanku. Na chwilę przystajemy przy nich, po czym żegnamy się i ruszamy już w swoim kierunku na Kamion.
Z Rudy wyjeżdżamy na Mierzyce, gdzie robimy sobie krótki przystanek przy sklepie a potem już prosto do Kamionu. Przejeżdżamy przez most, by chwilę później przeżyć rozczarowanie z powodu zamkniętego "Rancza za mostem".
Z racji jednak, że moi forumowi towarzysze są oznajmieni z miejscem znajdujemy sklep, gdzie można zaopatrzy się w co nieco do picia :) Szczerze mówiąc sklepik wygląda tak niepozornie, że nie wpadłabym chyba na to, że on jeszcze działa :D
Siadamy na ławeczki obok spożywczaka i oddajemy się błogiemu lenistwu ;)
W końcu trzeba jednak ruszyć dalej. Wybór pada na powrót przez Przywóz, gdzie mamy nadzieję spotkać zaprzyjaźnioną grupę. Przez Toporów dostajemy do mostu w Przywozie, gdzie jednak ni widu ni słychu Relaksu.
Zawracamy. Tym razem przychodzi czas na moje rozstanie się z moimi towarzyszami, którzy wracają do Wielunia.
Żegnam się i jadę już w swoją stronę, jedną ze swoich ulubionych tras.
Zatrzymuję się przy jednym z Kurhanów Książęcych, pstrykam kilka zdjęć i ruszam dalej trasą nad brzegiem Warty.
kurhan© fotoaparatka
żółty szlak w Przywozie© fotoaparatka
Z terenu wyjeżdżam w Łaszewie, gdzie dalej przez Bieniec Mały na Bieniec. Po drodze robiąc sobie przystanek na skrzyżowaniu.
stary drewaniany krzyż© fotoaparatka
Dalej już prosto żółtym szlakiem na Kępowiznę, obok drewnianego młyna
młyn_Kępowizna© fotoaparatka
Przez Kałuże Kol. wracam do domu.
Podziękowania dla Ferbika i Mrówka za użyczenie zdjęć.
Kategoria z WFKR, Załęczański Park Krajobrazowy
Dane wyjazdu:
49.16 km
0.00 km teren
03:03 h
16.12 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
wietrzne rozpoczęcie sezonu
Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 6
Piękna słoneczna niedziela.... Niedziela otwierająca oficjalnie sezon rowerowy Forumowego Klubu Rowerowego. Zbiórka godz. 10 pod Kauflandem.Z powodu braku czasu z rana, nie mogę pozwolić sobie na popedałowanie do Wielunia. Pakuję wiec rower do czerwonego chrząszcza i na miejsce stawiam się samochodem.
Jestem pierwsza, lecz po chwili zjawiają się pierwsi rowerzyści, którzy pomagają mi wypakować rowerek i poskładać go do kupy ;) Czekamy jeszcze na resztę składu. korzystając z dobrodziejstw Marketu, po czy ruszamy przed siebie.
Pierwsza cześć trasy, podobna do wczorajszej kierujemy się na Staw, gdzie zbieramy ostatniego członka dzisiejszej ekipy.
Mijamy wiatraki i przez Stawek, Gromadzice po ciężkiej walce z wiatrem docieramy do Czarnożył, gdzie robimy chwilowy przystanek przy sklepie.
Z Czarnożył kierujemy się na Leniszki, gdzie skręcamy w leśny trakt. Poszukujemy punktu czerpania wody, jednak po krótkim błądzeniu postanawiamy zatrzymać się przy pozostawionych na poboczu betonowych rurach.
bo nie to jak spocząć na rurze© fotoaparatka
spoczynek na rurze© fotoaparatka
Po spożyciu rzeczy zakupionych w Czarnożyłach ruszamy dalej, by chwilę później odnaleźć poszukiwany zbiornik wodny.
poszukiwany punkt czerpania wody© fotoaparatka
I tak sobie pedałujemy przez leśne dukty, zapominając na chwilę o wietrze przemykającym przez jego górne partie.
na mosteczku© fotoaparatka
leśna rzeczka© fotoaparatka
W końcu jednak przychodzi pożegnać się z leśnymi, zacisznymi terenami i stawić czoła żywiołowi. Po tym co widzimy na polach dalsza cześć trasy nie wygląda zachęcająco. Nie ma jednak wyjścia trzeba jechać dalej.
Dzielnie radzimy sobie z podmuchami i ziarenkami piasku, które fundują nam darmowy peeling :)
Przy kolejnym spożywczaku robimy sobie przystanek, aby odetchną choć na chwilę od otaczającej nas aury. Co niektórzy zawiązują nawet znajomości z tamtejszą pod sklepową społecznością ;)
Bardzo dobrze nam się siedzi, jednak trzeba w końcu ruszyć dalej i znów pod wiatr. Każdy radzi sobie jak może...
zmagania z wiatrem częśc pierwsza© fotoaparatka
zmagania z wiatrem już na rowerze© fotoaparatka
zmagania z wiatrem pozytywne zakończenie© fotoaparatka
I przy kolejnym, krótkim postoju zjawiają się wszyscy
w oczekiwaniu na końcówkę peletonu© fotoaparatka
Pędzimy dalej na zmagania z podmuchami. Pedałujemy przez Wiktorów, gdzie mijamy drewniany kościółek. Udaje mi się na chwilę przystaną i pstryknąć zdjęcie.
Kościółek w Wiktorowie© fotoaparatka
Po wyjeździe z wioski i skręceniu na Łagiewniki, znów spotykamy się z wiatrem twarzą w twarz. Pedałowanie idzie bardzo powoli, każdy już chyba w duchu przeklina wiatr, jednak każdy dzielnie walczy do końca.
zagania z wiatrem część druga© fotoaparatka
i podczas gdy część już odpoczywa
odpoczynek w rowie 2© fotoaparatka
druga cześć dzielnie stawia czoła oporowi wiatru
pomocna dłoń© fotoaparatka
pod wiatr na dwa rowery© fotoaparatka
Po chwili docierają wszyscy....
odpoczynek w rowie _1© fotoaparatka
można ruszać dalej tym razem do Łagiewnik, gdzie spragnieni napadamy na kolejny spożywczak.
Po zregenerowaniu sił wsiadamy na rowery i przez Raczyn, polną drogą docieramy do Wielunia. Przez uliczki, których nazw nie zapamiętałam docieramy do Sieradzkiej i dalej przez Kaliską do centrum i na Popiełuszki, gdzie każdy rozjeżdża się już w swoją stronę.
Pod Kaufland towarzyszy mi jeszcze Ferbik, który pomaga mi spakować rower do auta i mogę wraca do domu.
Nie ma co inauguracja sezonu dała nam trochę popalić, ale myślę, że nikogo to nie zniechęciło do dalszych rowerowych rajdów.
Kategoria z WFKR
Dane wyjazdu:
60.84 km
6.23 km teren
03:14 h
18.82 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 707 kcal
Rower:Author
po klubową koszulkę
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 3
Nadszedł wreszcie rowerowy weekend. Pogoda wymarzona słońce, ciepło czego chcieć więcej. Wyprowadzam rower, smaruje spieczone wczorajszym słońcem ręce kremem z filtrem i ruszam. Dzisiejszy kierunek Wieluń, a potem się zobaczy.Mijam kawałek krajówki lasem, co by nie pchać się pod pierwszą górkę. Wyjeżdżam po Dzietrznikami i dalej już główną drogą do Wielunia. Wiaterek wieje w plecy więc osiągam niesowite tempo. Nawet górki mi nie straszne.
Pierwszy przystanek robię sobie na Nowym Świecie, gdzie przepięknie kwitną drzewa.
sad w Nowym Świecie© fotoaparatka
Ruszam dalej, tym razem już prosto do Wielunia gdzie czeka na mnie Ferbik z klubową forumową koszulką.
nowy nabytek_klubowa koszulka ;)© fotoaparatka
Przebieram koszulkę i dalej już w towarzystwie, zdając się na Ferbika ruszamy w stronę Kauflandu, gdzie dalej chwilę 8 i skręcamy na Staw. Po drodze odwiedzamy jeszcze jednego forumowicza, by wręczyć mu koszulkę, po czym ruszamy na wiatraki.
witraczki raz jeszcze© fotoaparatka
ferma wiatrakowa© fotoaparatka
Robimy sobie chwilę przerwy na jedzonko i picie.
fotoaparatka na słupku© fotoaparatka
gaszenie pragnienia© fotoaparatka
Po czym ruszamy w drogę powrotną do Wielunia przez Biniądzice, gdzie odwiedzamy jeszcze panią sołtys;) Po minięciu zrujnowanej cukrowni wracamy koło Kauflandu i dalej w kierunku Rudy, pod którą opuszcza mnie mój towarzysz.
Dalej już jestem skazana na siebie. Wjeżdżam na ścieżkę rowerową, która prowadzi mnie do końca wsi i na rozjeździe skręcam na Toporów.
W Mierzycach robię sobie kolejny, krótki przystanek w lesie aby dać odetchnąć moim spieczonym ramionom.
chwila wytchnienia od słońca© fotoaparatka
Z Mierzyc na Jajczaki, Łaszew, Bieniec Mały, gdzie zjeżdżam w wąwóz do Kępowizny skąd przez Kałuże Kolonie dostaję się do domu. Ręce pieką mnie niemiłosiernie a tu jeszcze jutro czeka mnie oficjalne otwarcie sezonu ;)
Kategoria W towarzystwie, z WFKR